Święta minęły nam jak zwykle szybko... Od domu do domu.
Niestety gdzie nie pozaglądaliśmy to zapomnieliśmy o opłatku... Ale życzenia i
tak zostały złożone :) W Wigilię jednak przyszła do nas dziurawa połaźnica...
Jest taki zwyczaj, że przychodzą z życzeniami z samego rana chłopcy.
Dziewczynki przynoszą pecha, nieszczęście... A chłopcy wróżą dostatek, urodzaj,
szczęście i dobrobyt... Ważne jest aby w wigilię i Nowy Rok pierwszy do domu
przyszedł chłopiec bądź mężczyzna... I tak o 5 rano słyszę dzwonek do drzwi.
Mama otwiera, wchodzi dwoje dzieci. Nie wiem w którym momencie mama się
zorientowała, że przyszła do nas córka sąsiadów... Ale wierszyk powiedzieli
obydwoje... Trudno... Tylko gdzie są rodzice, dziadkowie tej małej żeby jej
wytłumaczyć, że dziewczynki nie chodzą za połaźnika... Jak ja byłam w
podstawówce to u mnie we wsi nawet dziewczynki po kolędzie nie chodziły. A w
sąsiedniej wsi już tak. Ja w to jakoś tak nie wierzę, ale moja mama, babcia,
ciocia są bardzo tradycjonalne. A tu dziewucha przyszła z życzeniami.
Żeby jeszcze przyszła o 8 rano, a nie o 5... Wigilia minęła spokojnie. M. tylko
żołądek bolał. Podejrzewamy, że od antybiotyku, bo jak już się w drugi dzień świąt
wódki napił to mu przeszło :P Ale niestety nie wiele zjadł z przysmaków przygotowanych
przez moją mamę... W pierwszy dzień pojechaliśmy do babci Zosi. Babcia ma już
83 lata i od kilku lat jeździmy do niej w święta... Myśląc, że to już jej
ostatnie święta. To jednak zapewnia babci długowieczność :)) Później do
rodziców M. i na końcu do jego dziadków. I tam prawie jeden temat kuzynki M.
która jest w ciąży. To ta sama kuzynka u której byliśmy w styczniu na
osiemnastce, i która od tamtego momentu miała chłopaka... Ehhh życie... W drugi
dzień świąt siostry z rodzinami przyjechały do nas. I było jak zwykle gwarno i
wesoło :) a około 17 pojechaliśmy do rodziców M. gdzie spotkała się cała
rodzina. I także było gwarno, wesoło, a na koniec kłótnia. Ot tym razem takie kolorowe
zakończenie świąt :P A dzisiaj Krzyś już o 11.30 poszedł na podwórko ubrany w
ocieplane spodnie, kurtkę, czapkę i rękawiczki. Po 40 minutach wrócił z mokrymi
rękawicami. Spodnie zdały egzamin i nieprzemokły. Śniegu jest ledwo tyle,
że przykrył trawę, ale dla Krzysia
radocha :) Niestety na sanki za mało… Wszystko zamarzło i zrobiła się ślizgawica… A jutro wybieramy się na basen. Ja do pracy
idę dopiero we wtorek. Szefowa stwierdziła, że nie ma po co otwierać na weekend.
A nam się bardzo nudzi w domu. Ile można jeść… Poza tym trzeba spalić te
wszystkie kalorie :)
Spokojnej niedzieli
Magadalena8
Mama Krzysia
Święta, Święta i po Świętach.... Ale tak naprawdę trwają do 6 stycznia ;)
OdpowiedzUsuńŻeby spalić kalorie, zapiszę się chyba na Zumbę ;) Najważniejsze, że cała rodzinka objechana a Święta zdrowe (w miarę, nie wliczając żołądka M.)! Szczęśliwego Nowego Roku 2015 życzę :) To jednak zostajesz w starej pracy??? O, ile ja się naspinałam na moją, a teraz mi przeszło, nauczyłam się doceniać to, co mam...
Buziaki śniegowe i jeszcze świąteczne!!! Idę dać L. kolejną dawkę antybiotyku.... :((((
Nie wiem czy doceniam pracę, ale zostaję na starych śmieciach... Jak na razie....
UsuńJak Liwcia dzisiaj się czuje?
Byle śniegu więcej napadało to wtedy będzie gdzie spalić kalorie :)
OdpowiedzUsuńDzisiaj sypało prawie cały dzień :)
Usuń