Naszło mnie dzisiaj... O tak... Na pisanie. Bo ostatnio jakoś weny nie miałam. Albo pisałam tylko kilka zdań... Bo w zasadzie to coś cały czas się dzieje. Dzieci nam rosną. Imprezy rodzinne się odbyły. Olcia już też ochrzczona. Mój brat był dwa razy w domu w ciągu dwóch tygodni. Krzyś cały czas chodzi do szkoły. Odpukać bez kataru... Za kilka dni odbędzie się pasowanie na ucznie. Mój syn mówi wierszyk jako pierwszy :) Mam nadzieję, że trema go nie zeżre i wydobędzie głos z siebie. Zbiera piątki. Chociaż ostatnio pani napisała mu pod zadaniem domowym, że brzydko. Bo napisał paskudnie. Ale to trochę moja wina, bo za późno w ogóle wziął się za to zadanie. Ale pisze, czyta, liczy :) Ogólnie jesteśmy zadowoleni. Wszyscy :)) I za niedługo wybieramy się na poszukiwanie kasztanów :) w zeszłym roku za późno poszliśmy i mało znaleźliśmy. Ale damy radę. Bo mi samej w kieszeni brakuje kasztana... Całą jesień i zimę mam....
A dzisiaj z przygodami pojechałam do miasta... Oczywiście samochód szlag trafił... Bo tak w ogóle to mąż kupił mi auto. To już chyba szóste, a prawko mam dwa lata... Ale tak to jest z moim mężem. W końcu trafił w mój gust :) Renault Clio jest tym czym chciałam jeździć. I nie było z nim problemów... Do dzisiaj. Bo dzisiaj w mieście na środku drogi i na zakręcie zaczął przerywać i zgasł... I ja oczywiście panika, za telefon i dzwonię do M. Dobrze, że chociaż miałam trochę jeszcze oleju w głowie i awaryjne włączyłam... Blondi ze mnie jak nic... I powoli jak już się uspokoiłam to zjechałam z tej drogi... M. przyjechał. I do mechanika. Obaj z M. zakładali, że to filtr paliwa, ale Erni stwierdził, że samochód jest zapowietrzony. Nie wiem co w aucie może się zapowietrzyć i nie chcę wiedzieć. w każdym razie odpowietrzył go i działa :) Mam nadzieję, że mi nie będzie wywijał takich numerów... Samochód jest super. oczywiście używany, ale zadbany. I mało pali. Nie wiedziałam, że można tankować samochód raz na dwa tygodnie :) A tak się broniłam przed ropniakiem :))
I nadszedł październik. A wraz z nim praca po 12 h, a drugi dzień wolny. Jakże ja na to czekałam. Okna na piętrze już umyte. Po prostu mogę coś zrobić bez pośpiechu. Nie muszę się wyrabiać na 13,bo za godzinę do pracy. Tak samo w pracy. Wiem co mam zrobić bez parcia żeby zdążyć przed drugą zmianą. Poza tym Krzyś jest szczęśliwy że całe dnie będziemy spędzać razem. Oczywiście wie, że musi chodzić do szkoły. Ale tych lekcji nie ma znowu tak duże. Więc całe popołudnia są dla nas. I tak jutro mam dniówkę. Muszę jeszcze odwiedzić bibliotekę, bo wpadłam znowu w trans czytania :)) w pracy na razie jeszcze nie ma takich luzów, ale wieczory spędzam w łóżku z książką.
A moi panowie mają dzisiaj mecz. Więc ja będę malowac paznokcie, a później książka w rękę :))
Magadalena88
Mama Krzysia