niedziela, 15 kwietnia 2018

Zmiany...

Tak to się złożyło, że nie pisałam. Te przerwy są coraz dłuższe. A dzień do dnia jest bardzo podobny chociaż każdy inny.

Przygotowania do komunii Krzycha trwają. Młody zaliczył modlitwy. A już się bałam, że trzeba będzie na plebanie chodzić ;) Tylko jeszcze nie mamy zamówionego tortu ani ciast. Okazało się, że w tej restauracji gdzie będzie obiad i mini przyjęcie nie zrobią nam ciast. Szkoda. Byłoby z głowy. Tak, wiem czas ucieka. Niestety gna bardzo szybko. Od piątku do piątku.

W pracy powoli zaczyna się młyn. Pogoda jest piękna. Najpierw były mrozy, a teraz mamy lato. Pracuję od 9 do 16. Ogarniam zamówienia, towar, dostawy, sklep, totolotka. No wszystko. Ale myślę, że idzie mi całkiem nieźle. Funkcjonuje tak od kilku tygodni. Jest z nami nowa dziewczyna i dlatego ja chodzę na jedną zmianę. Odpowiada mi to. Pieniądze są lepsze. Trochę jestem przerażona sezonem. Bo jednak będę miała dużo tego wszystkiego na głowie. Ale już przynajmniej nie boję się i siadam do tego przeklętego kompa bez stresu.

No i wzięliśmy kredyt. I remontujemy domostwo nasze. Okna już są wymienione. Blacha na dach już jest na podwórku. Studnia jest już wykopana. Projekt na przydomową oczyszczalnie ścieków jest w trakcie pisania. Za chwilę zaczniemy zmieniać dach i pozbędziemy się tego wstępnego eternitu. Cieszy mnie też to, że z tych pieniędzy uda nam się zrobić kuchnię na piętrze. Także spinamy poślady i działamy ;) Przyszła zima będzie juz w miłym, ciepłym domku ;)
Jesteśmy z M mega zmęczeni. Padamy na pyski wieczorem. Moja dieta, ćwiczenia są w lesie. Daleko... nie umie się z tym ogarnąć. Cały czas czekam na ten moment. Który może nie nadejść nigdy. Poza tym te moje problemy z hormonami trwają nadal. Biorę leki, ale na ich działanie chyba też trzeba poczekać. W tym wypadku kluczowa jest dieta, to żebym schudła choć 5 kilo, a tak ciężko mi się ruszyć...

Także działamy. Mamy się dobrze. Zmęczeni, ale szczęśliwi. Ogrom spać przed nami, ale damy radę ;)

Magadalena88