czwartek, 24 września 2015

Czekam na październik...

Tak, czekam na październik. Uwielbiam ten miesiąc. Chociaż w tym roku jesień przyszła nieco szybciej poprzez suszę to nie mogę się doczekać październikowych kolorów. A pogoda dopisuje nadal. Poranki są już bardzo chłodne i dni coraz krótsze. To jednak słoneczko nadal nas rozpieszcza. Dzisiaj byliśmy z Krzysiem na spacerze. Jak ja uwielbiam taką pogodę i te chwile z moim synem :)  widzieliśmy małą gąsienice i jedliśmy jeżyny prosto z krzaczka. I w październiku będę miała już więcej wolnego. Dom zostanie doprowadzony do porządku. Na wszystko znajdzie się czas. I oczywiście  moje książki. Już zbieram tytuły, które chcę przeczytać. Jak ja uwielbiam październik :)

Magadalena88

piątek, 18 września 2015

Pierwsza wywiadówka

Wczoraj byłam na pierwszej wywiadówce 😄 Mój syn jest grzeczny, ale ma swoje zdanie. I dyskutuje z panią. A ja jestem zaskoczona. Bo on raczej jest cichy i spokojny. Zmienił się bardzo. Jest bardziej otwarty. Chce chodzić na treningi w piłkę nożną. I zaczął wiązać buty ☺ a myślałam, że to nigdy nie nastąpi. I tak po wczorajszym dniu wywnioskowałam, że moje dziecko musi do pewnych rzeczy, spraw dorosnąć. Jeszcze pół roku temu nie można bym go w żaden sposób nakłonić do zawiązania butów. A wczoraj tak sam od siebie spróbował. Zaskakuje mnie każdego dnia. Codziennie w szkole daje mi buzi i się przytula. Muszę z tego korzystać, bo za jakiś czas pewnie przestanie tak robić. A dzisiaj dla odmiany zamiast ja jego do klasy odprowadzić to on mnie odprowadził do drzwi wejściowych szkoły. I może za tydzień bądź dwa będę go odprowadzać tylko do bramy. No dorasta mi mój mały chłopiec...

A my cieszymy się piękna pogodą. Końca lata nie widać. Słońce przypieka jak w lipcu. Tylko dni są juz dużo krótsze. I krajobraz się zmienia. Liście lecą z drzew. A pogoda dopisuje. Przetwory zrobione. I tutaj muszę wykonać ukłon w stronę mojej mamy. Mam majątek i wygodę, że mama jest w domu. Żaden owoc się nie zmarnował. Mama zrobiła kompoty, dżemy, soki. A jeszcze jabłka są na drzewach. I wujek zasypuje nas pomidorami. Więc koniec z kupowaniem przecieru pomidorowego, bo mamy taki domowy ☺ wiec zimo możesz nadchodzic.

A w niedzielę chrzciny Anastazji. A za dwa tygodnie chrzciny Oli. Same imprezy i rodzinne spotkania. To co my lubimy najbardziej ☺

Magadalena88
Mama Krzysia

niedziela, 13 września 2015

Niedziela...

Niedziela, siódma rano, a ja piszę. Ale jak ma się w domu ucznia to niemożliwe jest długie spanie. Nawet w niedzielę. Krzyś przyszedł przed siódmą i zapytał czy dzisiaj idzie do szkoły. W zeszłym tygodniu przyszedł i obudził mnie słowami mamo wstawaj, bo się spóźnienie do szkoły. Moje obawy co do jego przystosowania się do szkoły były niepotrzebne. Krzyś chętnie wstaje, uczestniczy w zajęciach. Plecak dumnie niesie na ramionach. I nawet zjada obiad :) Jest ich w klasie nieparzysta liczba i Krzyś siedzi sam. Ale najważniejsze, że na przerwach bawi się z chłopcami. Nawet w piątek zapraszał do nas jednego kolegę, który mieszka po sąsiedzku. Nie przyszedł, ale i tak nic się nie dzieje. Na razie muszą się wszyscy poznać. Przyzwyczaić do siebie. Na odwiedziny przyjdzie czas. Najważniejsze, że w ogóle miał chęć kogoś zaprosić. Jest grzeczny, słucha pani. Chętnie odrabia prace domowe. Ale mimo wszystko to jeszcze małe dzieci...

Magadalena88

piątek, 4 września 2015

Jak co roku...

Jak co roku o tej porze wstawiam kilka zdań o moim tacie... To dzisiaj mija sześć lat od jego śmierci. Sześć długich, a zarazem krótkich lat... Bo to tak jakby było wczoraj. Niby tylko sześć lat, a mi powoli zaciera się jego wygląd, sylwetka. Prawie go nie pamiętam z ostatniego roku życia. 2009r  był dziwnym rokiem. Najpierw przygoda w Rzeszowie. Chwilę tam mieszkaliśmy i bawiliśmy się z M. W dorosłe życie. Później nagle zderzenie z rzeczywistością, bo okazało się że jestem w ciąży. Powrót w Bieszczady, wyjazd M. Choroba taty i jego śmierć. Narodziny Krzysia i koniec mojego związku z M. Mija sześć lat od tych wydarzeń. Od tego trudnego, bolesnego roku. Ale wtedy wydarzyło się coś cudownego. W tych nieszczęściach urodził się mój syn. Moje szczęście dzięki, któremu to wszystko przetrwałam. I dzisiaj patrzę na mojego małego- nie małego syna i nie wierzę, że już minęło sześć lat od tych wydarzeń. Patrzę jak Krzyś idzie do szkoły, jak się nie przejmuje, że nowe dzieci go otaczają. Jak się zmienił. Dwa lata temu prowadziłam malutkiego chłopczyka do przedszkola i płakałam, bo on płakał. A dzisiaj to dojrzały sześciolatek, pierwszoklasista. I cieszy mnie to, że chce poznawać nowe rzeczy, że szkoła go zachęca do wstawania. Wiem, że minął dopiero pierwszy tydzień. Ale zapał nie słabnie. Tylko w takich dniach jak ten dzisiejszy żal ściska mi serce, że mój tato nie może tego zobaczyć...

Magadalena88