Tak, dzisiaj miała miejsce pierwsza burza tej wiosny... I pierwsza prawdziwa ulewa... I pierwsza, cudowna tęcza....
Ale zanim to wszystko nastąpiło to dostałam sms-a... Sms, który mnie wprawił w zadumę na resztę dnia...
A był od osoby jakże mi bliskiej... Chwyciłam za telefon i wybrałam Jej numer... Nie odebrała... I dobrze... Pod wpływem impulsu to zrobiłam... A później pomyślałam... Nie wiedziałabym co jej powiedzieć... Prawie się popłakałam... Z niemocy... Przez to, że nie ma słów, które przyniosły by jej ukojenie w tych ciężkich chwilach... Nigdy w życiu nie słyszała mojego głosu... Napisałam długiego smsa.. Do mojej kochanej, blogowej koleżanki... Przyjaciółki... Tak, mam przyjaciółkę na odległość. Mam przy sobie osobę z którą nigdy się nie widziałam, z którą nigdy nie rozmawiałam... A która była przy mnie kiedy rodził się mój syn, kiedy wychodziłam za mąż... A także była przy mnie kiedy mój świat pękł jak bańka mydlana, a serce rozpadło się na tysiące kawałków... Nadal jest... Na równi z moimi siostrami... Ta, która przez pół Europy słała mi ubranka dla Krzycha, kartki świąteczne i wreszcie cudowny prezent ślubny...
Od kilku ładnych lat jet ważną osobą w moim życiu... Zanim Ją poznałam śmiałam się z przyjaźni przez internet... Głupia byłam... Bo to się może zdarzyć... A najlepsze, najcudowniejsze w tym wszystkim jest to, że ja zawsze mogę na Nią liczyć... Tak po prostu bezinteresownie... Zawsze miała dla mnie wiele ciepłych słów i oby ich nie zabrakło na resztę naszej znajomości... Która tak naprawdę będzie trwała już zawsze.. Żebym nie wiem co...
A dzisiaj kochana moja mam dla Ciebie specjalne miejsce w moim sercu... Jeżeli to przeczytasz to pamiętaj, że zrobiłaś wszystko co w Twojej mocy.... I jesteś najlepszą córką na świecie...
Od kilki tygodni, a może i miesięcy nastał dla mnie ciężki okres... Wszystko się splata, komplikuje... I dzisiaj jak dostałam wiadomość to wiecie co.... Najgorsze jest to, że świat kręci się nadal, że czas płynie... Że ta cudowna tęcza się pokazała mimo tego, że ja nie wiem gdzie jestem i kim chcę być.... Mimo tego, że ktoś umiera... Nadal wszystko trwa... Nadal trzeba wrócić do domu i pobawić się z dzieckiem... I jak wróciłam do domu, mimo tego smutku jaki mnie przepełnia bawiłam się z Krzysiem przy kąpaniu jak nigdy dotąd... Trwało to okropnie długo.... Ale to były nasze chwile szczęścia... Moje i mojego syna... Bo przecież zaraz wyrośnie, a ja uświadomię sobie, że zmarnowałam dużo czasu... Na wiele rzeczy nie mam wpływu, ale sporo mogę zmienić, sporo mogę dokonać...
Ktoś mi udowodnił, że jeśli się bardzo czegoś chcę to można to osiągnąć....Ciężką pracą, wytrwałością.... Tylko ja ciągle o tym zapominam.... Zapominam, że powinnam być wsparciem dla męża, nie wrogiem... Zapomniałam... Niby nic takiego, a jednak...
Magadalena8