poniedziałek, 28 kwietnia 2014



Pracowity dzień. 
Teraz od jakiś dwóch godzin leje deszcz. A dzień był cudowny… Słońce, kwitnące kwiaty i drzewa. Uśmiechnięta buzia Krzysia :) Niestety wieczorem Krzyś dostał gorączki. Tylko trzy dni dzieci chodzą do przedszkola, a mój wytrzymał tylko jeden dzień. Ale weekend był pełen wraże więc pewnie musi to odchorować… Po ślubie i chrzcinach wszyscy są bardzo zadowoleni :) Ania i Tomek tworzą naprawdę piękną parę. Nawet po 10 latach bycia razem i 20 kg nadwagi mojej siostry ;) Konrad był cudowny. W kościele spał, a jak doszło do polewania wodą to tylko się gapił i ruszał stopą :) Cudowny jest :) Jedzenia i picia było tyle, że stoły się uginały. Cała rodzina już dawno nie spotkała się w takim gronie na wiele godzin :) Było miło i sympatycznie :) A w niedzielę do pracy. Przygotowujemy się do długiego weekendu… czyli jutro będę miała masę towaru do odebrania… Jakoś ogarnę… A od pierwszego szaleństwo. Namiastka sezonu… Ehh… 

Magadalena8
Mama Krzysia 

piątek, 25 kwietnia 2014

Święta i po...  
W niedzielę same wyjazdy... Odwiedziliśmy babcię, byliśmy u siostrzenicy na urodzinach i u teścia na imieninach... Cały dzień w drodze. W poniedziałek przyjechali Antosiowie (czyli Alicja z rodziną), zepsuł im się samochód i zostali do wtorku. Miałam 5 dni wolnego i zero odpoczynku... Nie lubię świąt, bo nie odpoczywam, a po to są. Męczy mnie to jedzenie u wszystkich, te odwiedziny, dużo ludzi. Wiem, że to rodzina, ale ja mam ich co niedzielę... Moja teściowa chciała żeby było rodzinnie. Zawsze tak chce... Niestety w rodzinie do której ona weszła przed laty i ja także nie ma czegoś takiego jak święty spokój... Wszystko jest na pokaz... Ale chyba im się w tym roku znudziło. Bo jedna z najmłodszych w rodzinie po stronie mojego teścia pokazała na co ją stać... Wujostwo M. żarło się całe święta. Także ich córka mieszała. I niestety nie da się tego zamieść pod dywan. Tym razem babka M. nie może powiedzieć, że nic się nie stało. Młoda (ta u której byliśmy na 18 -stce) miesza między rodzicami... Myślę, że to dopiero początek... Także było wesoło. Nie ma co... Ale w lany poniedziałek chłopcy ze wsi pamiętali o tradycji oblewania. I jak wracaliśmy z kościoła to przez drzwi busa lali wodą. Nie patrzyli czy młody czy stary. Po równo każdemu :) I u M w rodzinie taki zimny prysznic też się zdarzył. Tylko słowny...


Ale zostawiam to za sobą... To mnie aż tak osobiście nie dotyczy, ale sama mam ochotę młodej walnąć...

A jutro impreza :)
 Ślub Ani i Tomka i chrzciny Konradka :) 
Znowu wybywamy na cały dzień. I mam nadzieję, że będzie miło i przyjemnie. Będzie dużo dzieci także Krzyś będzie miał się z kim bawić, a Antek rozrabiać :) 

Miłego weekendu
Magadalena8
Mama Krzysia

sobota, 19 kwietnia 2014

Pisanki, pisanki...

Już się wydawało, że tu nie zawitam przed świętami.. 

Spokojnych Świąt życzę wszystkim odwiedzającym, komentującym... 
Smacznego jajka i mokrego dyngusa... 


U nas już wszystko gotowe... Krzyś już śpi smacznie... Rano do kościoła, a później do babci. Na cmentarze. I do mojej najstarszej siostry jedziemy na urodziny do Martynki.Potem pewnie jeszcze do teściów zawitamy... A w poniedziałek pewnie do dziadków M. Oczywiście za mało czasu jest aby wszystkich odwiedzić. I oczywiście nie da się za bardzo odpocząć... Między innymi dlatego nie lubię świąt... A do pracy dopiero w środę ufff...

A wczoraj ogarnęło nas szaleństwo :)




 Kto z Was w taki sposób tworzył pisanki?





 Tutaj malowanie :)





A tutaj już Krzyś z naszym dziełem i serniczkiem :)

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Pierwsza burza tej wiosny...

Tak, dzisiaj miała miejsce pierwsza burza tej wiosny... I pierwsza prawdziwa ulewa... I pierwsza, cudowna tęcza....

Ale zanim to wszystko nastąpiło to dostałam sms-a... Sms, który mnie wprawił w zadumę na resztę dnia...
A był od osoby jakże mi bliskiej... Chwyciłam za telefon i wybrałam Jej numer... Nie odebrała... I dobrze... Pod wpływem impulsu to zrobiłam... A później pomyślałam... Nie wiedziałabym co jej powiedzieć... Prawie się popłakałam... Z niemocy... Przez to, że nie ma słów, które przyniosły by jej ukojenie w tych ciężkich chwilach... Nigdy w życiu nie słyszała mojego głosu... Napisałam długiego smsa.. Do mojej kochanej, blogowej koleżanki... Przyjaciółki... Tak, mam przyjaciółkę na odległość. Mam przy sobie osobę z którą nigdy się nie widziałam, z którą nigdy nie rozmawiałam... A która była przy mnie kiedy rodził się mój syn, kiedy wychodziłam za mąż... A także była przy mnie kiedy mój świat pękł jak bańka mydlana, a serce rozpadło się na tysiące kawałków... Nadal jest... Na równi z moimi siostrami... Ta, która przez pół Europy słała mi ubranka dla Krzycha, kartki świąteczne i wreszcie cudowny prezent ślubny... 

Od kilku ładnych lat jet ważną osobą w moim życiu... Zanim Ją poznałam śmiałam się z przyjaźni przez internet... Głupia byłam... Bo to się może zdarzyć... A najlepsze, najcudowniejsze w tym wszystkim jest to, że ja zawsze mogę na Nią liczyć... Tak po prostu bezinteresownie... Zawsze miała dla mnie wiele ciepłych słów i oby ich nie zabrakło na resztę naszej znajomości... Która tak naprawdę będzie trwała już zawsze.. Żebym nie wiem co... 

A dzisiaj kochana moja mam dla Ciebie specjalne miejsce w moim sercu... Jeżeli to przeczytasz to pamiętaj, że zrobiłaś wszystko co w Twojej mocy.... I jesteś najlepszą córką na świecie... 


Od kilki tygodni, a może i miesięcy nastał dla mnie ciężki okres... Wszystko się splata, komplikuje... I dzisiaj jak dostałam wiadomość to wiecie co.... Najgorsze jest to, że świat kręci się nadal, że czas płynie... Że ta cudowna tęcza się pokazała mimo tego, że ja nie wiem gdzie jestem i kim chcę być.... Mimo tego, że ktoś umiera... Nadal wszystko trwa... Nadal trzeba wrócić do domu i pobawić się z dzieckiem... I jak wróciłam do domu, mimo tego smutku jaki mnie przepełnia bawiłam się z Krzysiem przy kąpaniu jak nigdy dotąd... Trwało to okropnie długo.... Ale to były nasze chwile szczęścia... Moje i mojego syna... Bo przecież zaraz wyrośnie, a ja uświadomię sobie, że zmarnowałam dużo czasu... Na wiele rzeczy nie mam wpływu, ale sporo mogę zmienić, sporo mogę dokonać... 

Ktoś mi udowodnił, że jeśli się bardzo czegoś chcę to można to osiągnąć....Ciężką pracą, wytrwałością.... Tylko ja ciągle o tym zapominam.... Zapominam, że powinnam być wsparciem dla męża, nie wrogiem... Zapomniałam... Niby nic takiego, a jednak... 

Magadalena8

wtorek, 8 kwietnia 2014

...



I tutaj miały ukazać się zdjęcia z wycieczki w góry… Jednak wypad nie doszedł do skutku… Z soboty na niedzielę Krzyś zaczął kaszleć… I kiedy wstawałam do niego i usłyszałam jeszcze, że deszcz pada to już wiedziałam, że nic z tego nie będzie… Następna taka okazja za dwa tygodnie, ale to będzie Wielkanoc więc raczej nigdzie się nie wybierzemy… A później majowy weekend…  Po tym już każdy dzień będę spędzać w pracy… Więc pewnie się w tym półroczu nie uda wejść na Połoninę Wetlińską… Krzyś ma znowu zajętą krtań… Pani doktor poinformowała nas, że w jego przedszkolu panuje mykoplazma… No przecież tego jeszcze nie mieliśmy… Dała mi receptę na antybiotyk, ale spróbujemy na razie bez… Oczywiście pogodna jest cudowna i nawet dzisiaj mogliśmy iść w góry… A później do szpitala z małym… Ehh… Doktorka nam powiedziała, że już niedługo do końca roku… No przecież… Niby bardzo mu nie dokucza, ale mimo wszystko to infekcja…



Magadalena8

Mama Krzysia

środa, 2 kwietnia 2014

Dzień wykorzystany do maksimum :)



Takie dni lubię. Zero smutków, zero zmarnowanej minuty.



Okno w pokoju, u brata, na korytarzu umyte.


Meble pościerane z półrocznego kurzu (z samej góry, niech nikt nie myśli, że ja tak długo kurzy nie ścieram… ). Mamy czarne meble więc kurz widać na nich po chwili od starcia…


Podłogi pomyte, ba nawet z łazienką się wyrobiłam. Nie cierpię myć łazienki… 


Pościel zmieniona.


Trzy prania wyschły. W tym Filip i Rupert zaliczyli kąpiel. Krzyś będzie miał dzisiaj przyjemne sny.


Ponad to zaliczyłam bibliotekę, plac zabaw.


Także ćwiczyłam :)


A teraz jestem już po kąpieli i siedzę przy piwie… Wiem, że to bomba kaloryczna, ale chyba już mam dość na dzisiaj… 


Do tego Krzychu nauczył się pedałować :) Na razie na trzech kołach. I ma takiego mini gokarta. Na pedały :) W jesieni jeszcze nie bardzo mu wychodziło, a że jest dzieckiem leniwym więc dopiero teraz przyszła pora. Cieszy mnie to, bo on będzie pedałował a ja będę z kijami chodzić :) 


Wszystkie podwórkowe zabawki zostały wyciągnięte z szopy. W piątek zaliczą kąpiel i wiosno trwaj :)



Uwielbiam taką pogodę. Wtedy chce mi się wszystko :) O 8 rano pierwsze pranie było już na sznurku, a firanka się moczyła w misce z wodą…



Jutro do pracy. Jednak jeszcze w kwietniu będziemy chodzić co drugo dzień. Może dlatego odetchnęłam… Nie opłaca mi się na zmiany chodzić… Bo pieniądze będą takie same, a dojechać musze codziennie… Szefowa obiecała coś mi dorzucić ekstra do dojazdów… Jest męczący cały dzień w sklepie, ale bardziej męczy nic nie robienie… To jeszcze nie sezon… Trzeba czekać do końca czerwca żeby machina ruszyła…



Zostawiam na koniec cudną perełkę… Nie wiem skąd ta dziewczyna się wzięła. Do niedawna nie wiedziałam jak się nazywa, ale uwielbiam ją!!! Myślcie co chcecie ja po prostu jak słyszę jej głos to od razu mam naładowane baterie. Mogę wszystko!





Acha i dzisiaj rocznica śmierci Papieża... 

[*]

Tylko tyle mogę dla niego zrobić...




Magadalen8

Mama Krzysia