niedziela, 17 czerwca 2018

Kiedy pisałam miesiąc temu...

Hmmm... Kiedy pisałam miesiąc temu to obiecałam sobie, że chociaż raz w miesiącu.... Będę coś pisać, dodam zdjęcie... Nic z tego... Ale miesiąc temu zapomniałam o bardzo istotnym szczególe... Uzbroiłam się...  Ale nie w cierpliwość... Na to raczej nie ma szans... Założyłam aparat na zęby... Długa droga przede mną do pięknego gwiazdorskiego uśmiechu :) Ale myślę, że dam radę :) Poza tym nie trzeba żadnej Ewy Chodakowskiej, Ani Lewandowskiej czy Marty Hennig. Waga leci w dół jak szalona... Już jest minus 7 kg. W końcu ruszę dupsko z kanapy...


W pracy młyn... Jesteśmy tylko we trzy... Szef i szefowa pomaga, ale to i tak mało... W tamtym roku o tej porze było nas sześcioro... Nie mogą nikogo znaleźć do pracy... Masakra jakaś... 

No i po komunii. Krzyś zadowolony. Ja szczęśliwa, że mamy to już za sobą. Goście dopisali, pogoda też. Szybko w kościele poszło. Wzruszenie mnie dusiło. Ale przeżyłam... :) Krzyś dostał kasę, pieniążki, gry, pamiątki. I po komunii telefon. Byliśmy na wycieczce w Przemyślu. Piękne miasto. Dużo atrakcji. No i zahaczyliśmy o Arłamów :) Widzieliśmy piłkarzy :) Mega przeżycie. Krzyś widział swoich idoli :) Oczywiście kibicujemy, oglądamy mecze. Jeszcze tylko flagę na balkon musimy powiesić. Ba nawet mam gumki biało czerwone na aparacie. Szaleństwo :) 

Połowa czerwca... Nie byliśmy w górach... Na żadnym szlaku. Serce pęka... Zawsze coś... Przemęczeni jesteśmy cholernie. Dzisiaj niedziela. Siadam trzeci dzień żeby napisać. Myśli ulatują z głowy... Słucham Goldplay... Chłopaki obok oglądają tv. Spokój... Tak bardzo nam potrzebny... Pędzimy... Nie wiadomo gdzie... A dzisiaj niedziela bardzo spokojna, tak bardzo nam potrzebna... Bo od jutra znowu wpadniemy w wir... Ale mimo wszystko jesteśmy szczęśliwi :)))

Magadalena88