poniedziałek, 24 października 2016

Jesiennie....

Jesień pełną gębą. Kolory powoli przemijają... Dzisiaj był cudowny dzień... Słońce przedzierało się przez chmury... Szalony wiatr zabierał liście wysoko... Uwielbiam takie dni... Udało się wyjść na spacer... Czy mój syn doceni to moje ciąganie go w przeróżne miejsca, o przeróżnych porach roku.... ? Chciałabym żeby umiał dostrzec to jak wiele piękna jest w otaczającym nas świecie... Dlatego pokazuje mu wszystkie muszki, żabki i motylki. Pozwalam przynosić prawie z każdego spaceru patyk. Do jego kolekcji patyków. Pozwalam układać je pod domem :) Jak nie teraz to kiedy? Chciałam mu pokazać morze. I się udało. Mam nadzieję, że zapamięta tą wycieczkę na długo. Chcę żeby dostrzegł to piękno i spokój bijący z naszych Bieszczad. Żeby je pokochał jak ja w wieku 10 lat, kiedy pierwszy raz byłam na Wetlińskiej... Chcę żeby uwielbiał szum naszej rzeczki, który mnie tak uspokaja... Te wszystkie rzeczy urzekają także M. Zachwycił się morzem. I górami. Nie wiem ile czerpie radości ze wspólnych spacerów. Może lata z nami żebym już nie zrzędziła ;) Ale ciągle gdzieś gonimy... Tak mało czasu spędzamy razem, we troje... Mało się rozmawia... Ciągłe zakazy i nakazy... Odpuściłam Krzysiowi w tym roku. Tzn musi wiedzieć, że granice są. Ale ja tak bardziej na luzie podchodzę do niego od jakiegoś czasu. Żeby zapamiętał mamę uśmiechniętą, grającą z nim w statki z przyjemnością, a nie tylko zaraz, jeszcze tylko gary umyję, pranie, sprzątanie... A za chwilę trzeba iść spać... Krzyś gada, gada, gada. Strasznie dużo. A ja słucham, pytam, przytakuje. Prasuję i słucham, myję naczynia i słucham... Gada, aż wytrzymać nie można. Ale niech mówi, póki chce mówić. Za chwile skończy siedem lat... Kiedy to minęło? Nie wiem czy jest tutaj ktoś, kto pamięta mnie z Interii z tamtego okresu, okresu ciąży... Czy ktoś pamięta to moje przerażenie wyczytane między wierszami.... Część osób odeszła... Bezpowrotnie... Wszystko mija... Mam to za sobą. A Krzyś rośnie... Za chwilkę będę pisać, że kończy lat 17 i same z nim problemy... Pora jesieni. Pora zwolnić. Pora cieszyć się tym, że świetnie czyta, liczy. Że jest jeszcze taki beztroski... I cieszy się tak wieloma malutkimi rzeczami... Chyba każda matka chce żeby jej dziecko nigdy nie dorosło...  I każdy rodzic jest świadomy tego, że to nastąpi. Taka kolej rzeczy... Chcę żeby zapamiętał dzieciństwo jako fajną przygodę.... Jest najważniejszy... Pod każdym względem... Więc lecę powiedzieć mu dobranoc :)

Magadalena88
Mama Krzysia :)



niedziela, 16 października 2016

Nic nie wychodzi...

Zakopane nie wypaliło. Było zimno, deszczowo, śniegowo. A nawet nie było czym jechać. Samochód nadal stoi na warsztacie. Brak mi słów. To już miesiąc. Facet zrobił co miał zrobić. Mówi, że wszystko ok. Ale auto nie pali. Nie mam sił. Tylko się kłócimy z M przez to. On twierdzi, że to nie wina mechanika, bo kable, elektryka. Mnie szlag trafia, bo nie cierpię ludzi nie kompetentnych. Wszystko się obraca wokół pieniędzy. Tylko, że za ten miesiąc ten facet mógłby sobie z powodzeniem grzebać w innych autach. Bo może jednak potrafi coś naprawić. Wystarczyło tylko powiedzieć, że się nie podejmie, bo silnik, bo nie ma czasu, cokolwiek. Bez auta jak bez ręki. Masakra jakaś...

Krzyś mocno przeziębiony. Ale dajemy sobie radę. Ziołowe leki potrafią zdziałać cuda :) pogoda jest w kratkę. Wczoraj ciepło, przyjemnie. A dzisiaj trzeba było mu ubrać kurtkę zimową. Ale damy radę. Jak zwykle.
Magadalena88

niedziela, 2 października 2016

Jesień...

Kto jej nie uwielbia? Ja ubóstwiam :) nastał ten magiczny miesiąc w roku. Lubie październik za te bajeczne kolory :) I dary jesieni :)

 To wszystko uzbieraliśmy na dzisiejszym spacerze. Pogoda była cudowna :) Idealna na piesze wycieczki, wypad w góry. Niestety nasze auto jest już drugi tydzień na warsztacie. Nie zepsuło się tylko po prostu trzeba było już dawno zrobić pewne rzeczy. Tylko nie spodziewaliśmy się, że to będzie tak długo trwało. Dużo nerwów.... Ale mam nadzieję, że już w tym tygodniu się uda...

A na wycieczce byliśmy 11 września. Matko jak ten wrzesień szybko minął. W ogóle ostatnie pół roku minęło mi jak jeden dzień... W niedzielę 11 zwiedzaliśmy Rezerwat Sine Wiry. Rezerwat jest położony przy malowniczej rzece Wetlince. Bardzo piękne miejsce. Godne polecenia. Pierwszy raz tam byłam, ale na pewno wrócę. Szlak jest bardzo przyjemny. Ba, jest tam ścieżka rowerowa. Bita droga. Zakaz jazdy samochodem, ale rowerem już jak najbardziej można śmigać :) Poza tym są tam także pozostałości po dwóch wsiach. Byliśmy tylko w jednej, Zawój się nazywała. Jest tam stara studnia, widać stare jabłonie, ale także widać gdzie była cerkiew. Zostały także dwa nagrobki. Wieś miała swój kres oczywiście w czasie wojny... Kto przeżył został przesiedlony... Z drugą wsią do której  nie dotarliśmy stało się to samo... Jak nie zabiła ich kula Niemców, Rosjan, jakimś cudem udało się przeżyć głód to hajda na nowe, w głąb Rosji... Takich miejsc w Bieszczadach, w całej Polsce jest mnóstwo... 










Bieszczadzka legenda głosi, że gdy Łoś w Zawoju pije wodę to na nizinach jest powódź.



Rzeka Wetlinka


A od jutra tydzień urlopu :) Jakże na to czekałam :) Jutro zaczynam od mycia okien. To w końcu też trzeba zrobić. I strych jeszcze chcę ogarnąć. I kwiaty poprzesadzać. Te doniczkowe i ogrodowe też już czas. Zaplanowałam sobie bardzo dużo na ten tydzień. Oczywiście chcę też zacząć ćwiczyć. Miałam o tym nie pisać, ale jak wyrzucę to z głowy to może zacznę... Oj zacznę na pewno :) Była moja przyjaciółka dwa tygodnie temu i nawet bardzo nie krzyczała. Powiedziała tylko, że kocha mnie jak siostrę i opierdoli mnie jak siostrę. I tak też zrobiła...A że sezon się skończył, a w raz z nim moje zmęczenie. I jakoś dzień nagle zrobił się dłuższy więc muszę coś zrobić. Będę ćwiczyć z Ewką i Martą, przełamię wstyd i zacznę jeździć na basen, a biegać będę z mężem. Plan jest! Teraz tylko muszę go zrealizować! 


I chcieliśmy jechać do Zakopanego... I chyba nic z tego nie będzie. Weekend zapowiadają zimny, deszczowy... Więc jak mamy przejechać 200 km i siedzieć w pokoju, i nawet nie zobaczyć szczytu jakiejkolwiek góry to zostaniemy w domu... No chyba, że  Kraków. Nadal bardzo nas nurtuje. Brat zmienił mieszkanie. A i tak w ogóle to się obronił w środę! :)) No możemy już go tytułować magister inżynier :) Pewnie będzie się nieźle wściekał : P Więc może by do niego wpadł? Tylko, że już byliśmy... Oh... Zobaczymy. Na razie jesteśmy uwięzieni, bo bez auta... 

Magadalena88