niedziela, 31 sierpnia 2014

Jutro pierwszy dzień w przedszkolu... A dzisiaj ostatni dzień wakacji... Krzyś się pyta dlaczego tak szybko minęły. I nie może się doczekać przedszkola... Nowe dzieci... Tłumaczę od tygodnia, że będzie już w zerówce i że musi dawać przykład nowym dzieciom, które pierwszy raz znalazły się w przedszkolu... Ile zrozumiał okaże się jutro... Czy usiądzie do śniadania z dziećmi czy nie... Mówi, że nie będzie jadł... Idzie do tego samego przedszkola co w zeszłym roku. Wszystko się rozstrzygnęło w minionym tygodniu. Dostał się i zostaje tam.

W czwartek miałam dzień wolny od nie pamiętam kiedy... Pojechałam do mojej babci z mamą. Trochę jej posprzątałyśmy. Babcia mieszka z trzema synami... Żaden z nich nie założył rodziny. Nie wiem, nie rozumie dlaczego.... Najmłodszy brat mamy wybudował dom i stara się go skończyć. Od siedmiu lat pracuje w Anglii. Miał tam wypadek i prawie stracił oko... Pieniądze z odszkodowania zainwestował w budowę domu. Lepsza taka inwestycja niż przepicie tylu tysięcy... Najstarszy brat mojej mamy trochę jeździ za granicę, trochę pracuje tutaj... Nienawidzi swojej matki i braci... Ostatnio mój M. otworzył mi oczy i wytłumaczył dlaczego tak jest... Jest jeszcze jeden brat, mój chrzestny. Trzeci z rodzeństwa... Wujek obiecał mi na osiemnastkę działkę. Nie ma dzieci więc zawsze mówił, że dom i wszystkie pola będą moje... Skończyłam 26 lat a działki jak nie było tak nie ma... To na niego rodzice przepisali gospodarstwo... A on? A on jest alkoholikiem... Przepija każdą złotówkę... I właśnie między tym najstarszym a środkowym jest największa nienawiść... Bo J. by się zajął gospodarką. Teraz... Ale kiedy rodzice podejmowali decyzję o przepisie to nikt nie chciał. Właśnie J jeździł za granicę, nie było mu to potrzebne. Teraz po latach jak widzi, że młodszy brat zapuścił dom, stajnie, wszystkie pola to jest zły. Gdyby on to wziął to wszystko było by inaczej... Ma swój kawałek pola... A tam rośnie wszystko... Pomidory, ogórki, winogrona, maliny, patisony, dynie... Mnóstwo kwiatów... I nawet ma szopkę a w niej kury... Znowu dostałam pomidory od niego... Maliny, z których już jest sok...  A wujek W jakby był zły na to, ze został w domu, że musiał się opiekować chorym ojcem i matka... Dziadziu nie żyje już osiem lat... I gdyby żył i był w pełni sprawny to chyba by pozabijał tych swoich synów... Jest jeszcze siostra. Ciocia jest czwarta z kolei. Mieszka w tej samej miejscowości. Ma bardzo dobrego męża, który jest pszczelarzem :)  Mają 10 letnią córkę. I to ciocia najwięcej opiekuje się babcią. Jeździ z nią po lekarzach, zagląda, sprząta. To ona z mężem namawiali wujka Z do budowy domu. 

Całe rodzeństwo mojej mamy ma niesamowity bagaż doświadczeń... Pamiętam ich z przed dziesięciu laty, pamiętam jak byłam dzieckiem i tam jeździłam... Jakie wszystko było proste... Uwielbiałam tam jeździć.. A teraz jestem dorosła i mam swoje problemy. Każda wizyta tam bardzo mnie męczy... Ale to moja rodzina i zawsze będę im pomagać...

Magadalena8

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Zdjęciowo :)

W sobotę naszło nas na ognisko :) M. wpadł na taki pomysł. I było rewelacyjnie :) Wróciłam z pracy i trzy godziny doprowadzałam dom do porządku... Eh... Marzy mi się mały domek z malutką powierzchnią do sprzątania... O 19 skończyłam, a M. rozpalił ognisko w małym lasku :) Czyli w sadku mamy. Między jabłonkami, które obrodziły w tym roku niesamowicie. Tak jak i śliwki. Dzisiaj zawiozłam wiaderko do teściowej. Wystarczy jeszcze kilka dni pięknej pogody i będą jeszcze śliweczki :) A wracając do ogniska. To było pierwsze ognisko w życiu Krzysia. Zawsze tylko grill... Mały szalał. Spalił chleb na węgiel i go zjadł :) 




Miękki szalał przy nas :) Marcin opowiadał pierdołki. Miło spędziliśmy czas w małym lasku :)

Krzyś przytulony do jabłoni... 




Najlepsze zdjęcie wieczoru zrobił Krzyś :)


A dzisiaj M. przyjechał po mnie do pracy i poszliśmy nad jezioro. A tam spotkaliśmy naszego znajomego... I popłynęliśmy w rejs łódką :) Choć jedno nam się udało i zabraliśmy dziecko na łódkę. W zeszłe wakacje się nie udało. Po wszystkim Krzyś stwierdził, że on wolał na rowerek.... Ale ja się rowerku boję... Jakoś na łódce bezpieczniej... Na środku jeziora jest wysepka... I opłynęliśmy ją dookoła... Po prostu było cudownie... Tym razem nasz znajomy gadał pierdoły :) Płynęła z nami jeszcze jedna para. Pogoda dopisała. Tzn było wietrznie, ale jak słoneczko wyszło zza chmury to byłoo cudownie. A. rzucił pomysł, że weźmie łódkę i popłyniemy na koniec, a raczej początek jeziora, przybijemy do brzegu, rozpalimy grilla i spędzimy tam cały dzień... Marzy mi się taki odpoczynek. Może nie koniecznie w towarzystwie A. i jego rodziny. Chociaż z drugiej strony jego partnerka jest całkiem sympatyczna. Tylko niby kiedy... Jak się zaczyna sezon to oni obydwoje pracują na kei. A ja mam zapierdziel w sklepie. Ale uwaga w czwartek mam wolne! I nie wiem co z tym dniem zrobić... Pewnie umyję wszystkie okna, bo już nic przez nie nie widać... I chciałabym pojechać na basen z moimi chłopakami... Wiem, że figury na basen to ja nie mam, ale lubię pływać. I tak jakbym regularnie zaczęła jeździć to efekt też by był :) Ale najpierw muszę kupić strój kąpielowy :)


Z mamunią :)


 Krzyś steruje :)























Mój mężczyzna :)


A na koniec kilka widoczków z łódki. Kurczę będąc na środku jeziora trochę zaczęłam rozumieć ludzi, którzy tam przyjeżdżają... Tych zapalonych wilków morskich hehe... 
Urzekło mnie jezioro dzisiaj... Falująca woda, spokój... Może dlatego, że nie było tłumu na jeziorze... 
Niech każdy oceni... 




Magadalena8


czwartek, 21 sierpnia 2014

Nie miała baba roboty to....To przywiozła od wujka tonę pomidorów... Dobra tylko trzy kilo... Leżały tak ze trzy dni. W końcu zaczęły się psuć.... I co? I się gotują w garze :) W księdze wiedzy wszelakiej znalazłam przepis na przecier pomidorowy i robię... No zobaczymy co z tego będzie... Bo ja to jestem beztalencie kulinarne... Ale szkoda mi tych pomidorów... 

Z racji tego, że pogoda jest taka a nie inna. Zimno jak w październiku. Więc korzystam. Tzn komputer włączony, leci moja ulubiona muzyka. Krzyś tylko pyta co ta za twoja brzydka piosenka... :) I tak pozaglądałam na mojego starego bloga. A tam niezła dyskusja. Wrzuciłam tam kiedyś jakąś notkę i zapomniałam. A jednak ktoś tam zagląda... Miłe to takie. 

A dzisiaj mama znowu nas rozjadła... Nie mam sił do niej. Praktycznie się nie widujemy... Mimo tego, że pracujemy w tym samym budynku. I przyszła dzisiaj, powiedziała o dwa słowa za dużo... Niestety widoku aby się wyprowadzić nie ma żadnego... I też szkoda.... Eh... To życie...

Idę lepiej robić ten przecier....

Magadalena8

środa, 20 sierpnia 2014

Babski wieczór..

Babski wieczór miał miejsce wczoraj :) Skończył się megggaaa kacem... Na długo zapomnę o piciu alkoholu... Po prostu zapomniałam jak człowiek paskudnie czuje się na drugi dzień.... Ale teraz zapamiętam na długi czas... Spotkałyśmy się oczywiście w znienawidzonym przeze mnie Polańczyku... I wypiłyśmy w knajpie dwie butelki wina. I co? I wtedy to dopiero złapałyśmy smaki :) Ale było fantastycznie :) Moja przyjaciółka Ela leci jutro do Londynu... Czas szybko zleciał. Wraca do wielkiego świata... A z Olą postanowiłyśmy znowu, że będziemy się przynajmniej raz w miesiącu spotykać... Gadałyśmy o wszystkim... O facetach, kosmetykach, o śmierci... Kocham te dziewuchy... Z Elizką znamy się od przedszkola, 20 lat... O Olą od gimnazjum... I chyba wszystko przeszłyśmy razem... I to one we dwie zawsze stoją za mną murem, zawsze są blisko, po prostu zawsze wiedzą kiedy się zjawić... Każdemu życzę takich przyjaciół...

O pierwszej w nocy M. nas zgarnął. I mam cudownego męża... Wyrozumiałego, dobrego i takiego który wszystko zniesie :P

Wieczór się udał. Poranek był tragiczny. Popołudnie w pracy jakoś przeżyłam... Lato się kończy. Ba nawet nie wiem kiedy zleciało... Za chwilę zacznie się przedszkole. Krzyś mówi, że za krótko trwają wakacje... Jeszcze w pełni nie poznał smaku edukacji, a już wie, że wakacje są za krótkie :) Mały bystrzak :)

A i lato się kończy a myśmy dziecku rower kupili :) Poprzestawiało nam się w głowach, ale do października jeszcze się nauczy :)

Magadalena8

niedziela, 17 sierpnia 2014

Jejku, wczoraj nawet zaczęłam pisać cokolwiek, ale odpuściłam. Może dzisiaj się uda...

Tak w skrócie... 

DRUGA ROCZNICA ŚLUBU- BAWEŁNIANA
O której po prostu zapomnieliśmy... Naprawdę... Ja przypomniałam sobie 12, a M pamiętał 9... No masakra. A to już dwa lata minęło. Czas oczywiście pędzi. Nie wiadomo gdzie... Także żadnego świętowania nie było... No jak można było zapomnieć o rocznicy ślubu? Tylko nam mogło się to zdarzyć. 

PRZYJAZD BRATA
Tak, od kilku dni jest mój brat w domu. Siedzimy do późna. Oprócz brata dom nawiedza reszta sióstr. Bo nie wiadomo kiedy się zobaczymy z nim. Pewnie w grudniu. Chyba, że zdarzy się cud (na który liczę) i pojedziemy do Krakowa może w październiku. Właśnie mąż z Adim pojechali po pizze :)

MĄŻ
Mój mąż nie pali :)) Kupiłam w końcu Desmoxan. I da się nie palić. Już drugi tydzień nie kopci. Ale ja jeszcze się nie cieszę. Na razie czekam i trzymam mocno kciuki za powodzenie w rzuceniu palenia przez M.

KOT
Kot pojawia się i znika. Ostatnio wrócił bez obroży... Przeważnie przychodzi kiedy chce jeść, a tak to po sąsiadach chodzi. Raczej już zawsze do domu wróci. Kupiliśmy olejek na pchły. Raczej pomógł, bo już tak się nie gryzie. Ale problem pozostał, bo mimo tego, że kot wstępu do domu nie ma to pchły są... Nie ma ich nie wiadomo jak dużo. Ale dają się zauważyć i to jest okropne... Ja nic nie robię tylko odkurzam, przecieram podłogi. Wczoraj zapchałam się do księgi wiedzy wszelakiej i trochę poczytałam. Także jutro na zakupy i zanim pojadę do pracy to będzie wielkie sprzątanie...

PRACA
Jutro jadę składać podanie o pracę. W zasadzie nic nie ryzykuję, bo jak nie dostanę nowej pracy to zostaje mi nadal sklep... Ale ja muszę coś zmienić. Po prostu dość! Nie miałam wolnego dnia chyba od.. No nie pamiętam kiedy byłam w domu. Krzyś mnie tylko prosi żebym została. A on zaraz zaczyna przedszkole i nadal będziemy się mijać... Albo zmienię zajęcia albo zrobimy sobie drugie dziecko i będę w domu. Nie przeżyję kolejnego sezonu z Polańczyku... Nie chcę tam już pracować. Jeśli mój plan się powiedzie to będę pracować co drugi dzień, ale niedzielę będę miała wolne... Po prostu o tym marzę...

PRZYJACIÓŁKA
Moja Elizabeth przyjechała z Londynu... Pół roku się nie widziałyśmy... I we wtorek robimy wypad. Taki babski wieczór :) Z Oleńką jeszcze. Widziałyśmy się już. Nie mogłyśmy się nagadać... Tak mi jej tutaj na miejscu brakuje. Ale wiem, że ona  chce coś osiągnąć. Jest niesamowita... Pojechała tam, pracuje w jakiejś restauracji na nockach, zapisała się do szkoły. W najgorszym momencie spała po trzy godziny dziennie. Ale dała radę. Poznała dużo fajnych ludzi. Nie żałuje, że pojechała. A miała być tylko dwa tygodnie u kuzynki, która tam pracuje w banku. Na jej przykładzie widzi, że się da. I że wiele można osiągnąć. Dlatego wraca, zmienia pracę. Będzie kontynuowała naukę i będzie spełniała swoje marzenia :) A ja będę tutaj, z tych zapomnianych przez wszystkich Bieszczad, trzymać kciuki za to żeby jej się w tym Londynie udało :)

Chyba wszystko... Tyle się dzieje... Niestety nie mogłam pooglądać spadających gwiazd, bo było pochmurno. Może za rok się uda... Wieczort są już bardzo zimne, więc zapominam powoli o siedzeniu na balkonie... A szkoda... Kolejne lato minęło, nawet nie wiadomo kiedy...

Magadalena8

środa, 6 sierpnia 2014

.....

Mało mnie tutaj ostatnio... Zresztą życie na blogach zamarło... Ja to nawet do komputera ostatnio rzadko siadam... Od kilkunastu dni jestem jakby nieżywa... Nic mi się nie chcę, nie mogę się wyspać. Budzę się w nocy po kilka razy... Znowu chodzę po domu. Zaglądam do dziecka, otwieram i zamykam okna... A rano ciężko wstać, gdy z pokoju obok słyszę mamo mleko... A w pracy młyn. Dzisiaj pani się mnie zapytała czemu jestem taka zmęczona. A ja po prostu nie mogłam się dobudzić. Pogoda szaleje. Nie ma świecącego, palącego słońca... Jest za to parnota... I ciężkie chmury. Rano mgła, po południu grzmoty gdzieś w oddali... A wieczory przyjemne... Jeszcze... Jeszcze nie jesienne... I tak w niedzielę siedzieliśmy z M. chyba z godzinę na balkonie i oglądaliśmy błyskawice... Lubię te nasze wieczory na balkonie. Z racji braku jakiegokolwiek mebla do siedzenia rozkładamy koc. I patrzymy w gwiazdy. Bo ostatnio były i gwiazdy, i księżyc, i błyskawice. Piękny wieczór :)

Problemy z autem nadal są... Wymieniliśmy rozrusznik, a auto rano i tak mi nie odpaliło... W końcu M. wziął samochód do młodego, wioskowego mechanika. Poszperali obaj. I E. mówi, że to może być stacyjka... Wrrr...

A jutro do miasta jedziemy... Opłaty... Tak się cieszyłam z wypłaty. Zadowolona byłam. Szefowa choć trochę doceniła. Odwalamy robotę za cztery. A jesteśmy we trzy.... I byliśmy na zakupach, a jutro niestety telefon, ubezpieczenie, ZUS M., rata i podatek. Mama zapłaci światło, bo my nie damy rady. Do tego jeszcze mam wizytę u dentysty, bo ząb mnie boli od piątku... I kolejna stówa... Nic nie są warte te pieniądze. Kolejna wypłata już tak ładnie nie będzie wyglądać. A do końca miesiąca daleko... 

W poniedziałek przyjeżdża mój brat :) Na jakieś dwa tygodnie. W moje urodziny odbył się zjazd rodzinny i obiecałyśmy sobie, siostry, że jak Adi przyjedzie to robimy powtórkę :) A w niedzielę idziemy na chrzciny. Niestety ja później jadę na drugą zmianę... Nie ma szans żebyśmy miały dzień wolnego. Musiałaby jedna być od 7.30 do 21.30, a druga musiała by przyjść na 14 i zostać do wieczora... A mi się nie uśmiecha być tam przez 14 godzin.... Po prostu nie dam rady... Jeszcze dwa miesiące i znowu będę chodzić co drugi dzień... Krzyś mnie wczoraj prosił żebym nie jechała do pracy.... :( Jeszcze trochę i będzie po sezonie. Jakoś przetrwamy... Później może uda się gdzieś pojechać choć na weekend. Tylko nasza trójka...

Nie wiem kiedy coś napiszę. Nie wiem kiedy ogarnie mnie chęć na pisanie. Może w końcu się obudzę....

Magadalena8