Magadalena88
Mama Krzysia
Chyba jest ze mną coś nie tak. Wszyscy dookoła mówią mi co mam robić. Ja pierdole! Mam wrażenie, że mając 15 lat dokonywałam bardziej świadomych i samodzielnych decyzji niż teraz. Będąc nastolatką nie miałam przyjaciół. Nie zwierzałam się nawet siostrom. Dopiero z czasem w szkole średniej zaczęły się przyjaźnie. Takie prawdziwe. I wtedy te relacje z rodzeństwem nabrały takiego kształtu przyjacielskiego. Ja na przestrzeni lat też się zmieniłam. Stałam się bardzo otwarta. I to mnie gubi w pewnych sytuacjach. Rozmawiam z M. O dziecku bo była taka a nie inna sytuacja w szkole. M mi mówi trzeba zrobić tak i tak. Ja odbywam rozmowę z panią, z rodzicami chłopca, który podbił Krzyśkowi oko. Uważam, że trzeba reagować. Od września i tak wiele spraw zostało przemilczanych. Może ja rzeczywiście za dużo gadam? Teraz mnie mój brat ruszył! Bo mam iść zrobić coś właśnie teraz zaraz! Do rana to poczekać nie może. Jutro będzie wydzwaniał i dążył temat. To wszystko jest pisane pod wpływem dużych emocji. Wiem, że jutro przemyśle wszystko. Albo dzisiaj w nocy, bo tak mnie wkurzył, że nie wiem czy zasnę. Moja przyjaciółka tylko mi wypisuje żebym się wzięła za siebie. Że się martwi, bo jestem gruba. A zdrowie, a kondycja. A odpierdolcie się! Wszyscy dookoła mają być zadowoleni. Ja mam wszystkich zadowalać. Zatraciłam się w tym wszystkim. Gdzie jestem ja w tym? Stałam się powoli słowami M., mojej mamy, cioci, siostry... Zanim zacznę z kimś rozmawiać to każde słowo muszę przemyśleć. Żeby tylko kogoś nie urazić. Kiedyś byłam szczerą dziewczyną. Teraz ważę słowa. Żeby tylko kogoś nie zranić. A mój brat mi dzisiaj tak pojechał, że nie wiem jak się nazywam. Zawsze byliśmy dla siebie wsparciem. I pewnie będziemy nadal. Idę spać. Za dużo dzisiaj rzeczy się wydarzyło. Za ciężki to był dzień. Wieczór jeszcze gorszy. Kto wytrwał i oczytał to niech się nie przejmuje. A ja muszę nad sobą popracować. Bo każdy do około robi ze mną co zechce...
Magadalena88
Dzień spędziliśmy u mojej najstarszej siostry. M. Kończy u nich malowanie. Za niedługo przeprowadzą się. I budowa będzie nazywana domem :) ja spędziłam dzień z najmłodszym dzieckiem w rodzinie. Ola skończyła 5 miesięcy i jest absolutnie najlepsza :) cudowne dziecko. Krzyś z Martyną trochę dawali czadu na spacerze. Ale niech się dzieci cieszą namiastką zimy. Śniegu jak na lekarstwo, ale i tak wrócili do domu cali mokrzy. Cały czas powtarzam, że nasze dzieci to zdolne bestie ;)
Wróciłam do domu z potężnym bólem głowy. Trzyma do teraz. Raz na jakiś czas dopada mnie taki ból. Ścina mnie to z nóg. Może to się powtarza regularnie, ale nigdy tego nie śledziłam. To taki ból, że sen nie przynosi ukojenia. Ciężko z nim zasnąć. I właśnie potrafi rano nadal być. Do tego dochodzą mdłości. Dzisiaj delikatne. Czasami wydawało mi się, że pojawia się przed okresem. Ale nie zawsze. Teraz tak popieprzył się mój organizm, że nie wiem już nic...
W domu czekała na nas przykra niespodzianka. W kominie się paliło. Ba chyba nadal się pali. Mój M. Ma noc z głowy. Trzeba pilnować. Cholera nasze zaniedbanie. W piecu Pali się od dawna. A zapomnieliśmy o czyszczeniu komina. Kilka razy odmówiliśmy kominiarzowi więc w tym roku nawet do nas nie zaszedł. A zjawia się zawsze po tym jak M wyczyści komin. Łazienka na piętrze jest najcieplejszym pomieszczeniem w domu. W jednej ze ścian jest właśnie komin. Przedtem płytki były gorące. Dobrze, że to nie pękło w pizdu, bo wtedy to już nas chyba tylko Provident ratuje... Mamy nauczkę. Jak nic trzeba kupić kalendarz i zaraz na wiosnę umówić kominiarza. Niech chłop też zarobi ;)
Idę, bo moja głowa eksploduje...
Magadalena88