wtorek, 5 marca 2019

Grudzień, styczeń, luty... I pewnie marzec



Jestem cały czas... Na telefonie. Zaglądam. Czytam te wpisy, które się ukazują. Ale jest ich tutaj coraz mniej. Chyba wszystkie blogi przeniosły się na insta. Samej nie chce mi się czytać długich wpisów. Mam wrażenie, że nie ma już blogów o takim zwykłym życiu. Prawie wszędzie ktoś coś reklamuje, poleca... Ale to tylko moje odczucia...

Trzy ostatnie miesiące minęły bardzo szybko. Grudzień obfitował w spotkania towarzyskie. A dzisiaj znowu spotkanie. Minęło 3 miesiące. Wróciliśmy z imprezy.  Styczeń upłynął nam na czytaniu lektury. W lutym urlop, ferie i czas spędzony z Krzysiem. A marzec? Marzec to czekanie na wiosnę, która przychodzi dopiero teraz. I ma wysokie temperatury. W pracy czekają nas zmiany. Ma przyjść nowa dziewczyna. Ma pomóc mi przy kompie. Ale czy ja tego chcę? Rok zajęło mi ogarnięcie wszystkiego. Nie wiem czy mam ochotę się tym dzielić. Wygodnie jest mi pracować od 8 do 16. Ale trzeba poczekać i poznać nową koleżankę.

M śpi obok mnie. Krzyś w pokoju obok. Moja przyjaciółka wylatuje w poniedziałek. Mam ochotę ją zatrzymać. Prosić żeby została. Z nią zawsze jest lepiej. Łatwiej. Alkohol mnie rozluźnił. Dawno nie spędziłam takiego miłego, spokojnego wieczoru. Może uda się to powtórzyć za niedługo? Tymczasem czekamy na ekipę od elewacji. I barierki musimy zrobić. I taras. I mąż mój obiecał mi kuchnie. Powolutku. Wszytko w swoim czasie.


Magadalena