Magadalena8
wtorek, 29 grudnia 2015
Święta i babski wypad :)
Magadalena8
wtorek, 22 grudnia 2015
Już czas...
Magadalena88
środa, 16 grudnia 2015
PUP i wizyta u koleżanki...
No i pojechałam. Pan miał ofertę (ale nie był tak miły jak pani w zeszłym tygodniu). Ja za to byłam miła. Odkąd przestała pracować w sklepie przestałam pluć jadem... praca w takim mały markecie, na sprzedawcę. Cóż markecik ten nie cieszy się popularnością. Ani wśród klientów, ani wśród personelu... Bo jest tam poroniona kierowniczka, która doprowadza do tego, że ludzie odchodzą stamtąd. Ale umowa na pół roku. I to da się przeżyć. Nawet pierwszy miesiąc na zlecenie da się łyknąć. Przecież to tylko praca, a nie muszę tam być do końca życia. I praca od zaraz. I tutaj pojawił się problem. Bo ja jak już sobie wszystko przemyślałam to mogłabym tam pójść do pracy. Za miesiąc albo dwa... Chodzi mi o mamę. Tak sobie myślę, że jak ja miałaby, wrócić do pracy w Polańczyku po tygodniu i zostawić mamę samą w domu? Pewnie trzeba by było spiąć dupę i wszystko zorganizować. Ale w zasadzie to dobrze się stało, że mi tej umowy nie przedłużyli. Bo mogę się nią zająć. I ja nawijam do jegomościa o tym, że mama miała operację, przedstawiam mu sytuację. uzewnętrzniam się przed jakimś urzędasem - złamasem (z całym szacunkiem dla wszystkich urzędników, którzy mają choć trochę serca). A on do mnie, że jako człowiek to on rozumie, ale jako urzędnik to on musi mieś jakąś podstawę. Wtf??? Prawie mi się wymsknęło... I pytam się go to co ja mam zrobić? I pan bardzo kompetentnie i na poziomie wzrusza ramionami! To się nazywa fachowa pomoc. Muszę nagrywać takie rozmowy i otworzę kanał na yt... I mówi mi, że jakieś zaświadczenie od lekarza, że się mama opiekuje mogło by wystarczyć. Ja szok, ale ciągnę nadał (i zaczynam trochę ściemniać, bo już nigdzie do pracy nie chcę iść), że mama nie czuje się na siłach aby wsiąść do auta i pojechać gdziekolwiek, po jakiekolwiek zaświadczenie. No nie oszukujmy się moja mama ma 55 lat, jest pełnosprawną kobietą w dość dobrej kondycji psychicznej i fizycznej. Gdyby nie to biodro. I tak na dobrą sprawę każdy lekarz wyśmiałby mnie i urząd pracy. Grzecznie umawiam się z panem na 7 dni zwłoki, bo tyle mam czasu żeby się stawić na tą rozmowę od otrzymania wezwania. I najlepsze jest to, że jak nie podejmę pracy i tego nie uzasadnię to mnie skreślą z listy. Co my żyjemy nadal za komuny? Że jest przymus pracy? No cholera jasna! Wychodzę stamtąd i dzwonię do M. Mój dostaje delikatnej furii... Naprawdę bardzo się nie zdenerwował. I mówi, że jeśli mi pan nie wierzy to co najwyżej może dostać wypis mamy ze szpitala, który może sobie skserować i moje oświadczenie w tej sprawie. Wróciłam do domu. Wcześniej zahaczyłam o sklep i kupiłam drobny upominek dla córeczki mojej koleżanki. Krzycha przyprowadziłam ze szkoły, czekałam na M. I myślałam z radością o wieczornym spotkaniu z dawno niewidzianą koleżanką. W końcu straciłam status najgorszej koleżanki na świecie. Bo dziecko jej się urodziło 9 miesięcy temu. A ja nie byłam w odwiedzinach... Mam zasadę, że nie idę do nowo narodzonego dziecko wcześniej niż upłynie dwa miesiące od porodu. Bo dobrze pamiętam te odwiedziny. Które były masakrycznie męczące. Wyjątek stanowią moje siostry (może w końcu przestaną rodzić :))) I tak minął miesiąc, dwa, zaczął się sezon i zrobił się grudzień. Jednak spędziłyśmy przemiłe popołudnie. Ma cudowną córeczkę. Zakochałam się w małej. Jest pięknym, roześmianym brzdącem. I nosi imię, które tak uwielbiam- Ola... Z Anią znamy się od zerówki. Mieszkałyśmy po sąsiedzku... Każdą niedzielę spędzałyśmy na spacerach... Ahhh... To ona kojarzy mi się z dzieciństwem... Ale zanim się do niej wybrałam to dostałam telefon z urzędu. Dzwonił pan z którym rozmawiałam rano. Poinformował mnie, że "oferta wygasła i nie musi się pani już zastanawiać co z tym zrobić". Zatkało mnie... Powaliło mnie to ... Niektórzy ludzie nie powinni się odzywać. Problem z głowy, ja nadal bezrobotna. Ale za to dziękuję losowi za moich znajomych z dzieciństwa...
Magadalena88
poniedziałek, 14 grudnia 2015
Magadalena88
środa, 9 grudnia 2015
Magadalena8
niedziela, 6 grudnia 2015
.....
Magadalena88
czwartek, 3 grudnia 2015
Dużo czasu....
Magadalena88
Mama Krzysia
wtorek, 1 grudnia 2015
Śmierć...
Śmierć jest nieodłącznym elementem naszego życia... niestety bardzo smutnym i bolesnym. W samym tylko listopadzie w mojej rodzinie było trzy pogrzeby. Wszystkie po stronie mojego taty. Jeden wujek w wieku 42 lat, drugi miał 62 i ciocia która miała 84. Tego pierwszego córka chodzi z moim Krzysiem do klasy. Drugi był bardzo chory. A ta ciocia mieszkała w Katowicach i mogłam ją widzieć będąc małym dzieckiem. W sobotę był pogrzeb jednej pani, która prowadziła restauracje niedaleko mojej byłej pracy. Przychodziła do mnie na zakupy. W mojej miejscowości jutro jest kolejny pogrzeb... w tym roku już chyba 7. Chłopak, młody 30 lat. Dwa miesiące temu się ożenił... pamiętam go z podstawówki. Uległ popażeniu w swoim garażu. Płomień było widać u nas z okna. Bo przecież niedaleko mieszka. Bo przecież cześć mu mówiłam, bo przecież znam jego brata. Bo przecież to się zdaje niemożliwe... I ja która na temat śmierci jestem bardzo wrażliwa. Po prostu to przeżywam. Nie mogę przejść do porządku dziennego. Jutro pogrzeb, dzisiaj różaniec. A dzisiaj jeszcze tyle spraw do załatwienia. Jednak myślę. Myślę o Grześku, którego pożegnamy jutro, myślę o pani Malinie jakże cieplej i otwartej osobie, która przychodziła po ciasteczka, a z którą rak się rozprawil w ciągu 8 tygodni. Myśmy o Andrzeju, który mnie zawsze witał słowami cześć młoda. Myślę o wujka Tadku, który zawsze był śmieszny, a w którym choroba wszystko zabiła na długo przed śmiercią. Myślę o cioci, siostrze dziadka, z którą nie miałam nic wspólnego poza genami. Myślę o tych wszystkich, którzy odeszli w ciągu kilku ostatnich miesięcy. Myślę o tacie, który przyśnił mi się w okropnym śnie. Myślę o jednym i drugim dzidziu. I mimo tego, że minęło dużo czasu, że jestem dorosłą kobieta, że dobrze wiem, że śmierć jest elementem naszego życia. To tak strasznie mi dzisiaj ciężko...
Magadalena88