sobota, 28 listopada 2015

Moja mama wczoraj wróciła ze szpitala. W ogóle w czwartek po zabiegu jak ją odwiedziłam po południu to była szczęśliwa, że ma to już za sobą. Teraz będzie już tylko lepiej :) Mama po domu porusza się o kulach. Łóżko zostało specjalnie podniesione na nóżkach. Wymieniliśmy kabinę w łazience. Jutro pojedziemy po umywalkę. Będzie dobrze :) Musi być. Mama szybko wraca do formy. Oczywiście pewnych rzeczy sama nie zrobi. Teraz role się odwróciły i to ja muszę się zająć nią, a nie ona mną. 


Dzisiaj byłam ostatni dzień w pracy. Miałam iść jeszcze w poniedziałek, ale odpuściłam... To temat na osobny wpis. Ale nie wiem czy w ogóle taki powstanie. Wylałam całą żółć mojej przyjaciółce i troche mi lżej. 


Trzeba patrzeć przed siebie...

Magadalena88
Mama Krzysia

wtorek, 17 listopada 2015

Jutro...

Jutro odwozimy z M. moją mame do szpitala... W czwartek czeka ją operacja... Wymienią jej biodro... Strach mamy udziela się nam wszystkim. Ja od kilku dni chodzę poddenerwowana... Jeszcze jak mam zajęcie to ok. Nie myślę wtedy. No, boję się. Jakby nie było to jest operacja. I boję się tego jak mama będzie się czuła po... Najbardziej obawiam się tego, że mama się zablokuje i nie będzie chciała chodzić... Mimo wszystko już od dawna tłumaczę jej, że jest jeszcze młodą kobietą i musi chodzić... Nie ma wyjścia...


A dzisiaj dowiedziałam się, że od grudnia nie mam pracy. Moja umowa kończy się ostatniego listopada. I wiem, że mi jej nie przedłużą... Bo mój szef nie ma pieniędzy... Typowe dla szefów... Oni nigdy nie mają pieniędzy... W zasadzie spodziewałam się takiego rozwiązania... Czy jest mi szkoda? Trochę tak. W końcu trzy lata to jednak kawał czasu... Przyzwyczaiłam się. Moja kochana Ela napisała mi" pierdol to. najgorzej to się przywyczaić" Wiem, że nie raz psioczyłam. Ale taki układ pracy mi odpowiadał. Szef mi powiedział, że w marcu mnie zatrudni... Tak przed sezonem. A pierdol się. Mam nadzieję, że szybko coś znajdę. Chciałabym napisać cokolwiek... Ale nie chcę robić czegokolwiek! Nie chcę być wykorzystywana! Co ja mam ze sobą zrobić? Może zrealizuje pomysł męża i sama coś otworze. Ah... Zobaczymy. Na razie jeszcze mam dwa tygodnie do końca umowy. I mama idzie do szpitala. Przynajmniej będę miała czas się nią zająć. I dzieckiem. Przecież dam radę! 

Magadalena8
Mama Krzysia

środa, 11 listopada 2015

Urodziny :)

W sobotę odbyła się urodzinowa impreza Krzysia. Mój mały synek skończył sześć lat... Kiedy? Gdzie to tak uciekło? I w poniedizałek moja koleżanka urodziła córeczkę :) Także mamy dzieci urodzone w jednym dniu :)




Była cała rodzina. Wszystkie moje siostry z rodzinami. Mój brat przyjechał z Krakowa. I Marcina brat był z żoną i swoimi córkami. Także rodzice M. przyszli z najmłodszym synem. I moja babcia. Nie mogła opuścić imprezy. Jednak siedziała osowiała. Niczym się nie częstowała. I nic nie mówiła. Nie podobne to do niej... Ale i tak ważne, że była. Jako jedna z czterech prababek Krzysia pamiętała. Ale nie mam pretensji do reszty. W końcu moja babcia mieszka po sąsiedzku i widujemy się codziennie. Trudno byłoby aby się nie zorientowała. Poza tym to jest dla niej też okazja aby się spotkać z wnukami i prawnukami.

 Dzieci było sztuk 10... I tylko dwoje nie chodzących. Zamieszania było sporo, ale daliśmy radę. 
Brat M. nie widział mojego rodzeństwa z dziećmi ponad rok. Więc było  o czym rozmawiać i czemu się dziwić :) W końcu cudze dzieci szybko rosnął. 

Oczywiście nie zabrakło prezentów. Krzyś dostał gry planszowe także długie, jesienne wieczory będzie czym wypełnić. Poza tym mnóstwo słodyczy, ubrań i globus, który był najlepszy. My, dorośli jak dzieci dorwaliśmy się go :) Mieliśmy frajdę. Pamiętam nasz globus z dzieciństwa. Tato nam opowiadał o świecie, pokazywał państwa i uczył krain geograficznych. 

A teraz mój synek jest już dużym pierwszakiem. Ma sześć lat. A to już nie byle jaki wiek ;)

Ehh rośnie to moje dziecko :)



Magadalena88



środa, 4 listopada 2015

Listopad...

Przychodzę dzisiaj po Krzyśka do szkoły, a jego klasa była na placu zabaw. Byli z panem dyrektorem, bo ich pani jest chora. I wszystkie dzieci były w krótkich rękawkach... Taki mamy listopad. Piękny, słoneczny. I mroźny w nocy. Ale obuwie, kurtki mamy kupione więc śnieg może padać. Tylko jeszcze opony musimy zmienić... 


Dzień Wszystkich Świętych spędziliśmy w tym roku inaczej. Oczywiście z samego rana pojechaliśmy na cmentarze. Zapaliliśmy świeczki. Z roku na rok grobów przybywa, kupujemy coraz więcej zniczy... I oczywiście wieczorem także odwiedziliśmy cmentarz. A rano wyruszyliśmy w góry... Odwiedziliśmy Połoninę Wetlińską. Dosyć dużo ludzi było na szlaku. O 11 byliśmy pod szczytem. Pogoda była cudowna :) Ale spóźniliśmy się o jakiś tydzień i już nie było bajecznych kolorów. Ale i tak warto było. Krzyś dzielnie maszerował. Był zmęczony, ale powolutku doszliśmy :) Naprawdę mamy już duże dziecko. Na górze strasznie wiało, ale widoki wynagrodziły nam wszystko. Krzyś był bardzo zaskoczony, że ze szczytu widać zaporę w Solinie. Ja naładowałam baterię na całą zimę. Cudownie było tam być. I dlaczego nie robimy tego częściej? Mamy już zaplanowaną kolejną wycieczkę :) Może za tydzień? :)














Magadalena88