wtorek, 23 lutego 2016

....

Mój syn zdezerterował. W niedzielę zawieźliśmy małego łupiżaja do babci. W końcu ma ferie. W zeszłym tygodniu była u nas Martynka i on też chciał na ferie. I pojechał. Jest dwa kilometry od domu. Krzywda mu się nie dzieje. Ba nie chce nawet słyszeć o powrocie do domu... Mówił dzisiaj rano, że w niedzielę wróci. Ta, bo w poniedziałek już do szkoły. A u babci jest super. Pełna wolność i swoboda :) Jest w swoim żywiole. Babcia nie wymaga tego co mama :) I babcia Ela kocha swojego wnuka nad życie. I babci też się trochę urozmaici. Przestanie myśleć o chorobie, skupi się na wnuku. I tak sobie trwają. W domu cisza. Nikt nie zadaje pytań, nikt nie biega boso. A my? Hmm nie możemy sobie znaleźć miejsca.... Krzysiek jest grzecznym dzieckiem. Czasami dostaje głupawki i jest nie do ogarnięcia. Ale to jest pikuś. I nie ma go dwa dni w domu, a ja mało nie zwariuje. Bo jednak to mój syn i brakuje go bardzo. Wiem gdzie jest. Pod najlepszą opieką. Czasu dla siebie mam po dziurki w nosie. Kto zazdrości niech zabiera. Szukanie pracy idzie opornie. Ogłoszeń jak na lekarstwo... No i ile można sprzątać. Okna na piętrze umyte. W sobotę mimo tego, że w domu było dwoje dzieci wysprzątałam wszystko. Aż się sama zdziwiłam. I jeszcze pierogi robiłyśmy z mamą. No, bo przecież robię wszystko żeby nie ćwiczyć.... Teraz siedzę, piszę bzdury, słucham muzyki. A mogłabym siąść na rowerek... I to nie jest kwestia tego, że mi się nie chcę, czy nie mam czasu. Ja boję się zacząć... I to wszystko siedzi w głowie. Naprawdę...  I dumam, rozmyślam... Tyle rzeczy muszę zrobić.... Jakaś lista? A skąd... Czas leci... W przyszły czwartek jadę do Krakowa. Przecież dopiero co brat kupił bilety. W listopadzie... To będzie jakiś szalony tydzień. Jak to pogodzić. W czwartek jadę,w piątek koncert, w sobotę trzeba wracać, bo w niedzielę roczek Anastazji. Co na roczek kupić? Od siebie... I od brata, bo on zawsze prosi o pomoc. Nigdy nie ma czasu aby coś kupić :) Ktoś nadąża? :)  Może bym tak samochodem pojechałą? Ta... Wymyśliłam... Ja do Sanoka mam obawy jechać. Po co mi to prawko było? W Krakowie rozbiłabym auto na pierwszym skrzyżowaniu... Nakręcam się... Bo nie mogę się doczekać... A przecież to tak szybko zleci... Pierdoły mam w głowie...Idę robić obiad. Tylko co? 




Magadalena88

4 komentarze:

  1. kiedy przez jakiś czas na szczęście krótki nie miałam pracy, ciągle nie miałam na nic czasu i kładłam się wieczorem tak samo zmęczona jak po robocie....


    człowiek jako tak bardziej zorganizowany jak pracuje...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba tak. Jak pracowałam to musiałam się wyrobić do konkretnej godziny. Teraz nie wiem co ze sobą zrobić...

      Usuń
  2. Ach te mamusie i ich synkowie... NIby chiałoby się czasem odsapnąć od łobuziaka, a jak go nie ma jakoś za cicho się robi od razu.
    Z obiadem też miałem problem dwa dni temu, ale zrobiłem spagetti. Moje to lubią :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. He he masz rację. Ale mój ślubny też nie mógł sobie miejsca znaleźć. Wczoraj wróciło wszystko do normy :)

      Usuń