sobota, 14 lipca 2018

Kraków...

Nosz...  No dwa tygodnie? Dwa? Serio... No minęło... Minęło od spotkania w Krakowie. ... Ah... A dopiero co w euforii szykowaliśmy się do wyjazdu. Krzyś mówił, że mama się ekscytuje... :) I jak wracaliśmy to miałam w głowie mnóstwo słów aby opisać to co tam się wydarzyło... I minęło trochę czasu. A w głowie pustka... Tak dobrze było spędzić czas z bratem. Zaczęliśmy od wystawy Titanica. Bo ja to kiedyś miała straszną zajawkę na ten statek. Ba musiałam tam zginąć :) I wystawa mnie urzekła. Wszystko było tam takie realne. Wzruszenie dławiło mnie w gardle... Później obiad w przecudnej restauracji. Drogo cholernie, ale jakie żarcie! No palce lizać. I talerze. A później to już spotkanie autorskie Iwony Wiśniewskiej. Co to były za emocje! Co to były za cudne dziewczyny. Spotkanie prowadziła Julka Rozumek. I ta to dopiero dominowała nad towarzystwem. No szalona. Szalony, cudowny wieczór. Sama Iwona jest bardzo ciepłą, miłą osobą. Taką dziewczyną z sąsiedztwa. Taka normalna kobieta. Mam książkę, już drugą. Mam dedykację. Mam książkę dla mojej Eli, która przyjeżdża już za trzy tygodnie :) Wieczór pełen kobiet, pełen historii, pełen uścisków, pełen wzruszeń. Nie do podrobienia, ale myślę, że do powtórzenia :) Książkę czytam. Powoli. Rozważam każde słowo... Wszystko było takie piękne, takie prawdziwe...


Piszę na raty. Zbieram się kilka dni. A później pustka w głowie... Zbliżają się urodziny... A ja łapię się na tym, że podsumowuje... Jak nigdy. Jakieś przemyślenia się wkradają... Stabilizacja... I szaleństwo... Gonitwa myśli... I spokój... Chęć na coś.... Cokolwiek... I znowu zwolnienie biegu... Praca... W którą wsiąkam... Przepadam... I wystawienie twarzy do słońca... Chęć spędzenia każdej chwileczki z Krzysiem... I okropna świadomość, że już mnie tak bardzo nie potrzebuje... Świadomość tego przemijania... Właśnie wpadam w dół, a zaraz wzbije się w radość... Ciągłe paradoksy... Chęć otaczania się pięknymi ludźmi... Poczucie bezpieczeństwa. Jutro jest takie przewidywalne.... A kiedy coś zaplanujesz to wszystko może się rozwalić... Każdy plan, marzenie, pragnienie... I w końcu wychodzi, że nic nie zaplanujesz tak jak tego pragniesz... Bo nie jesteś na bezludnej wyspie... Tylko są dookoła inni... Piękni, fajni i całkiem do dupy ludzie... 

Mniej więcej tak wygląda moja gonitwa myśli... I chudnę. Wiec myślę, że hormony się stabilizują choć trochę. Może to jest recepta na moje zdrowie... Ale też sobie tłumaczę, że te przemyślenia to właśnie przez hormony ;)

Dziecię me w pokoju obok. Z kuzynką. Już późno, a im gębulce się nie zamykają... Mąż poszedł na balety. Tak, mój ślubny wybył na męski wieczór. Nawet chciałam go zawieźć. Ale brat to zrobił. A co się może stać? Opiją się wódy, objedzą karkówki, opalą trawy. No może jeszcze dadzą sobie po pyskach :) Ale może w końcu się otworzy na jakieś znajomości... Jakiekolwiek...

A ja słucham muzyki. Odpoczywam... Już dawno tak nie było...

Magadalena88






2 komentarze:

  1. Ja też mam takie melancholijne myśli, jak to moja mama powiedziała starość już puka do twych drzwi, no masakra jakaś 😂 ja taka młoda. Mój pojechał dzis na kawalerski ale on wróci na pewno z siniakami bo paintball w planie, jeszcze powiedzą że go żona pobiła
    😂

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że tak jak i ja miałaś ostatnio wiele wrażeń. :)

    Wypoczynek się udał, zwiedziliśmy masę miejsc, jak na razie jeszcze wszystkiego sobie nie przetrawiłem, jednak wiem, że wszystko jak należy było.

    O to fakt, ten mecz był wyjątkowo dobry, właściwie cały mundial był warty oglądania.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń