poniedziałek, 20 stycznia 2014

Kolejna niedziela mogłaby być dobra... Gdyby nie tajemnicza choroba Krzysia... 

Mój synciu po rosole sobie wszystko zwrócił.... Myślałam, że dlatego, że miał za dużo w buzi... Czasami ma taki odruch wymiotny... Ale pogoda była piękna więc zbagatelizowałam problem i poszliśmy na długo spacer... Na pola i łąki, które teraz są takie nijakie, bezbarwne, ale pogoda nie pozwalała aby być w domu. Nie byłam w tamtych stronach jakieś 15 lat. Zatoczyliśmy koło. Nie było nas jakieś 2 h. M. musiał nieść małego z powrotem do domu. I w domu mówię do mamy żeby dotknęła jego czoła, bo jakiś ciepły jest, ale może mi się wydaje, bo dopiero weszliśmy z podwórka... Dziecię me miało już 38,3 st gorączki, No może to jeszcze nie jest powód do paniki, ale mimo wszystko temperatura podwyższona z niczego. Bo co? Ze spaceru? Ze świeżego powietrza? Dałam Krzysiowi drugie danie i leki. A on mówi, że głowa go boli. Położył się u mamy na łóżko i odpoczywał... Wieczorem temperatura znowu podskoczyła. A kiedy podałam mu leki to zwymiotował. Poszedł w ruch czopek. I po tłumaczeniach podaliśmy lek... O 4 nad ranem znowu temperatura. Kolejny czopek, szklanka picia, sikanie... I p oraz pierwszy spał z nami na łóżku. Dobrze, że takie wielkie :) Rano prawie zasnęłam, ale zdążyłam na autobus. M pojechał z dzieckiem do lekarza. Diagnoza: zapalenie ucha... Ja w szoku... Dlatego były wymioty, gorączka, ból głowy... Ale ucho nie zaczęło jeszcze boleć... Doktorka jak nacisnęła na uszy to dopiero był wrzask... Doskonale pamiętam zapalenie ucha jak Krzyś miał 1,5 roku... Najgorszemu wrogowi nie życzę zapalenia ucha u tak małego dziecka. A Krzyś jest już duży, powie co go boli i można było szybko zareagować... Antybiotyk na 10 dni... i siedzi w domu... Dwa tyg spędził w przedszkolu. M. podjechał i zapłacił za zabawę karnawałową, która będzie dopiero w lutym. Połączona z Dniem Babci i Dziadka. Mam nadzieję, że wydobrzeje, bo chce być przebrany za Zorro. To jego bohater :) A początkowo chciał być choinką...Najgorsze przymocować szpic na czubku głowy... Ale stanęło na Zorro... Uff... W sobotę stał się mały cud... Krzyś obudził się i chciał iść do przedszkola! Pierwszy raz od września chciał iść do przedszkola! W sobotę... Po tym jak powiedziałam basta włażenia mi, nam na głowę dziwne rzeczy się dzieją... Np zaczął syn mój słuchać i bierze łyżkę do ręki. Na moich warunkach! Myślałam, że ta chwila już nie nastąpi. Oczywiście nie zjada jeszcze sam całej porcji, ale 12, 15 łyżek to dla niego sporo. A wiosłuje jakby od zawsze to robił... 

Mam nadzieję, że tak już zostanie. I że ucho nie będzie bardzo mu dokuczało...

Magadalena8
Mama Krzysia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz