wtorek, 18 lutego 2014

Kolejny spokojny dzień...

W końcu dzisiaj wybrałam się do ginekologa.... Prawie dwa miesiące minęło... Miałam iść w zeszłym tygodniu, ale miałam okres... No i wszystko jest ok. Jeszcze tylko na usg muszę podjechać w poniedziałek do szpitala, ale myślę, że także będzie dobrze. 


Krzyś od wczoraj wrócił do przedszkola. A od niedzieli pojawił się kaszel... Dajemy syropy, smaruję go maścią i na podwórko... Zobaczymy... Mam nadzieję, że się nie rozwinie...

Mąż mój czyta książkę, którą mu kupiłam.... :) I stwierdził, że daje do myślenia. Niech czyta, duma, a ja trzymam kciuki za jego powodzenie...

A i wiosna :) Żonkile już ponad ziemią na prawie trzy cm. Jeszcze trochę a będzie zielono. Nie muszę nikomu także opowiadać jak pięknie śpiewają ptaki :) Dzisiaj poleciałam z wózkiem po Krzysia i wróciliśmy do teściowej na piechotę :) Mały trochę szedł, trochę jechał. Ale pogoda super... Aż chciało się wyjść z domu...

 Ok 15 byliśmy w domu. Bo Krzyś od poniedziałku jest w przedszkolu tylko do 13 bez obiadu. Więc dwie godziny spędziliśmy u rodziców M. i do domu. W domciu trochę ogarnęłam, a ok 17 wzięłam Krzysia i poszliśmy do mojej koleżanki. Tam Krzyś szalał z jej dziećmi, a myśmy rozmawiały. Znamy się od dziecka i lubię do niej przychodzić. Zawsze mamy o czym porozmawiać, a śmiechu jest przy tym cała masa :) Razem siedziałyśmy w ławce w podstawówce, mamy dzieci w tym samym wieku. Lubię ją bardzo chociaż nasza przyjaźń miała różne perypetie. Czarna była zawsze ta zwariowana i szalona, a ja ta spokojna i zrównoważona. Popełniła masę błędów i długo trzymałam ją na dystans. Jednak dwa lata temu ona przeszła hmmm to chyba była zapaść. Miała arytmię serca. Gdyby jej męża nie było  w domu odwiedzałabym ją teraz na cmentarzu. Po jej wypadku stwierdziłam, że nie ma co rozpamiętywać tego co było. Staram się być dobrą koleżanką. I to owocuje. 
Ona może liczyć na mnie, a ja na nią... 

 Krzyś padł po tych wojażach w ciągu pięciu minut :) 

A z samego rana urwała nam się linka od sprzęgła, ale to długa historia... Tzn linka urwała się bardzo szybko. W dodatku ja prowadziłam. Na szczęście M. był obok. 
Inaczej płakała bym 
w połowie drogi do domu z przedszkola. 
A tak tylko trochę spanikowałam... 
M. mnie poinstruował i dojechałam na luzie prawie do domu.
 Tylko jakieś 30 m M. pchał auto... Kawałek był z górki... 
Ale już wszystko naprawione i powiedzmy, że sprawne w naszym nowym - starym aucie... 

Magadalena8
Mama Krzysia

6 komentarzy:

  1. Ależ ta pogoda nas rozpieszcza...:) U nas też słonecznie i wiosennie i tak ma być do końca lutego...Trudno w tym roku zima chyba ma urlop :) Cieszę się że Krzyś już zdrowy i wszystko wróciło do normy :))) Linką się nie przejmuj, moja mama wyrwała kiedyś linkę w hamulcu ręcznym, to dopiero były jaja....Fajnie że odnowiłaś stare znajomości, czasami lepiej machnąć ręką na potknięcia naszych znajomych i normalnie zacząć się spotykać...Niestety ja tak nie potrafię a szkoda....
    Dużo zdrówka Wam życzę i oczywiście pięknej pogody :))))))))))))
    Pozdrawiam serdecznie pani X

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Asiu Krzyś tak kaszle, że mało płuc nie wypluje... Właśnie teraz się nasiliło... Nie wiem czy pójdzie do przedszkola jutro... Dobija mnie to... Ale dziękuję za ciepłe słowa... :*

      Usuń
  2. Ojoj, to znów przygody... I Krzysiu znów chory...
    Rany, kiedy w końcu zacznie dziać się coś pozytywnego?
    Dobrze, że chociaż znajomych fajnych masz :) Mi brakuje chęci i energii do spotkań towarzyskich...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że wraz z końcem roku zniknęło zdrowie, dobra passa, uśmiech, optymizm... Ale staram się czerpać i tak pełnymi garściami. A na niedzielę klaruje się babski wieczór. Znajomi są dla mnie ważni. Nie chcę któregoś dnia obudzić się z uczuciem, że nie mam komu życzyć miłego dnia, że nie mam koleżanki z którą mogę podzielić się dobrą wiadomością. Dlatego bombarduje moich znajomych smsami albo telefonami :) Staram się dbać o znajomości...
      Buziaki

      Usuń
  3. Normalnie u mnie kotki na drzewach :). Miałem aż zdjęcia porobić, ale przegapiłem ładną pogodę.
    Się nachoruje ten Twój maluch. Mojego odpukać nic nie rusza, tylko nawija cały czas, aż głowa boli.

    OdpowiedzUsuń
  4. To okrutne, ale nie da się zrobić omletu nie rozbijając jajka. Męczennicy dobrze się prezentują na sztandarach i nikt ich później nie pyta za co umierali.

    OdpowiedzUsuń