poniedziałek, 24 marca 2014

Smutny dzień...

Smutno... Straszelnie mi dzisiaj źle... Mój M. otworzył mi dzisiaj trochę oczy... Nie pierwszy raz zresztą... Czy ja się nauczę w końcu asertywności? Czy ja w końcu zrozumie, że nie muszę być dobra dla każdego? Bo ktoś może mieć to w dupie... Dlaczego nikt nie potrafi docenić tego co robię dla drugiej osoby??? Nie docenia tego matka, koleżanka z którą pracuję... Czy naprawdę muszę się zmienić we wredną sukę, do tego rudą,  żeby wszyscy dookoła przestali mnie wykorzystywać?!  Chociaż to nie tak... Ja po prostu się na to jawnie zgadzam.... Niech Cię szlag, Madziuniu.... Zła jestem na siebie, że po raz kolejny ktoś mi coś narzuca, a ja  biernie się na to godzę... Przecież mam rozum! W drodze ewolucji natura obdarzyła mnie takim czymś galaretowatym więc może w końcu mogłabym zacząć tego  używać! Teraz już mi nie smutno, tylko okropnie jestem zła na siebie... Chodzi o pracę, ale nie chce mi się pisać dokładnie o co chodzi... Przemyślałam sobie dzisiaj wszystko w ciągu 11h spędzonych w sklepie... I nie chcę tam pracować... Po prostu mam dość... Mam dość ludzi, mam dość tego, że wiecznie nie mam pieniędzy na wydawanie, mam dość siedzenia tam od kwietnia do września codziennie bez dnia wolnego, bo o wolnym weekendzie w lecie nie ma mowy... Nie chcę tego robić... Chcę pracować jak normalni ludzie po 8 godzin, wracać do domu i mieć czas dla męża i dziecka... Nie chce już pracować u prywaciarza, nie chcę się przyjaźnić z szefostfem!!! Chcę być traktowana jak pracownik... Chcę żeby ktoś zauważył to że coś robię, a nie że tylko się potykam... 

Mam prawie skończone 26 lat i dopadł mnie jakiś kryzy... To trwa juz jakiś czas... Bo ja chciała bym robić to co lubię...  Coś co mnie satysfakcjonuje... Co sprawia mi frajdę... Tylko nie wiem co to mogło by być...  Znalazłam się na jakimś zakręcie życiowym... Krzyś jest dla mnie największa radością, z M się wszystko tak dobrze poukładało... Powinnam się cieszyć że mam umowę o pracę, że ktoś mi odprowadza składki... Blee... Ja po prostu się duszę... I najgorsze, że nie znajduję rozwiązania z tej sytuacji.... 



Magadalena

6 komentarzy:

  1. Może pomyśl nad własnym biznesem. :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie nie mam pomysłu co mogłabym robić......

      Usuń
  2. jestem na podobnym etapie co ty. mam zupełłnie inny zawód wyuczony coś co może być kreatywne i można zrobić coś wielkiego.......ja zas jebię w brqanży budiwlanej wcale to ambitne nie jest....umowa o prace.

    a w wyuczonym zawodzie gdybym miała więcej szczeście może i talentu kqasy...mogłabym zrobić coś wielkiego.


    coś wielkiego ostatnio chodzi mi to po głowie. jestem technikiem usług kosmtycznych mam uzdolnienia artystyczne ( rysunek) zawsze marzyłam by nauczyć się robić tatuaże.... i co? czuję że coś przelatuje mi koło nosa.


    moja szwagierka właśnie dostała dyplom z fryzjerstwa ( ja zaliczyłam tego 3 semestry. ale przedszkoelnie przywróci mnie na wląasciwe tory) i coś można by zrobić..... tylko nie wiem co i jak ani nie mam głowy do biznesu. ani kasy by się szkolić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ah... Życie zawsze wszystko zweryfikuje.... Ja nigdy nie miałam smykałki do makijażu i fryzur....Ale każdą fryzjerkę i makijażystkę podziwiam i szanuję :) Kurcze wiesz może jak chłopcy podrosną, za rok. Są różne dotacje na rozwój działalności, Warto się zorientować, zadziałać, Robić w życiu to co się lubi i mieć z tego pieniądze. A jeśli masz fach w ręku to nawet w domu można pracować. Pozdrawiam

      Usuń
  3. Ja mam prawie 34 lata i widzę jak moje życie zmierza donikąd....W życiu zawsze tak jest że nie można mieć wszystkiego...Mam podobne spostrzeżenia jak Ty , że jestem za dobra dla ludzi dla własnej rodziny przez co dostaję po dupie za każdym razem...
    Madziu chyba większość z nas jest na zakręcie życia...
    Pozdrawiam ciepło pani X

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale dlaczego tak wszyscy na raz znaleźliśmy się na tym zakręcie? :(

      Usuń