środa, 16 lipca 2014

Włączyłam rano komputer, bo jak wieczorem nie mam mocy nic napisać to może rano się uda... Nie udało się... Mama wyszła na piętro i pojechałyśmy do miasta. Byłyśmy w Urzędzie Gminy. Sprawa dotyczy kanalizacji. Na razie znowu rozsyłają zawiadomienia. A budowa kanalizacji utknęła gdzieś w martwym punkcie jakieś pięć kilometrów od nas... Nie wiadomo czy się kiedykolwiek doczekamy...


A wczoraj mój Krzyś miał kleszcza... I to obok jajek... Bawił się w basenie i jak wyszedł, ja go wytarłam i widziałam, ale nie przyszło mi do głowy, że to może być kleszcz... :( Później kiedy go umyłam zauważyłam, że ten strupek nadal jest. Więc małego na łóżko i komisyjnie z mężem orzekliśmy, że to jednak jest kleszcz... Wyrok zapadł jedziemy na pogotowie.... Ale nie dojechaliśmy tam. Pojechaliśmy do bratowej M. Jej mama jest pielęgniarką i pracuje na SORze. O 19 skończyła dyżur. A myśmy byli chwilę po 20 u nich. Cała operacja trwała może dwie minuty. Kamień spadł mi z serca. Jeśli chodzi o opiekę medyczną to mam do tej pani całkowite zaufanie. Prywatnie jest kobietą dość specyficzną. No, ale taki ma paskudny charakter i nic na to nie poradzę. Ja nie cierpię kleszczy. Bardzo się ich boję... Mam nadzieję, że jednak nic Krzyśkowi nie będzie...

A my dzięki temu widzieliśmy Majeczkę, Wcześniej nie byliśmy, bo oczywiście brak czasu... Poza tym J. jest w trasie. Malutka jest cudowna. Kruszyna taka jak bliźniaki sprzed roku. Spała sobie spokojnie... Za to Sara dokazuje na całego. Jest zazdrosna... Monika musi mieć oczy dookoła głowy. Posiedzieliśmy do 21.30. Wcześniej jednak miał miejsce incydent, który mnie wmurował w siedzenie... Sara siedziała z Krzysiem na podłodze i bawiła się zabawkami. A myśmy siedzieli przy stole.Monika trzymała Maję na rękach. W pewnej chwili leci jakaś zabawka obok główki Majki. Reakcja Moniki jest natychmiastowa. Odkłada dziecko do łóżeczka i bez słowa i chwili zastanowienia dopada do Sary i mała dostaje po dupie... Ale nie klapsa... Trzy porządne uderzenia... Sara zanosi się płaczem... Moje serce jest rozerwane na kawałki... Nie jestem zwolenniczką bezstresowego wychowania, ale też nie jestem za biciem dzieci... Krzyś dostał ode mnie może ze trzy razy. Siedzimy z M. i nie wiemy co zrobić. Monika mówi do Sary, że wiesz za co. Wszystko się we mnie buntuje, ale wbrew sobie mówię, że inaczej jej chyba nie nauczy. Bo może ona ma rację, może to jedyny sposób. Powoli zaczynamy się zbierać. I dopiera teraz Monika bierze Sarę na kolana, przytula i tłumaczy... Wydaje mi się, że najpierw powinna jej wytłumaczyć, że rzucając zabawkami może dziecku zrobić krzywdę. Byliśmy świadkami tylko jednej takiej sytuacji... Nie wiem jak to wszystko wygląda w ciągu dnia... Sara jest zazdrosna,  jej mama całkowicie jest pochłonięta opieką nad wcześniakiem... Ale ona musi znaleźć czas także dla starszej... Trudna sytuacja, bo Sara mimo wszystko jest jeszcze malutka. ma dopiero dwa lata i nie zdaje sobie sprawy z zagrożenia jakie może stworzyć względem drugiego dziecka...  Nie chciałabym pouczać Moniki. W końcu to jej dzieci. Ale tak nie można. Wracaliśmy do domu w osłupieniu. Marcin był w szoku. Jak Krzyś coś zmaluje to klaps jest ostatecznością. Ja uważam, że to nic nie daje. Więc go nie biję. Jak M zaczyna rozmowę z Krzysiem to ja wychodzę. Nie chodzi o to, że ja się z nim nie zgadzam. Ja jestem za miękka... Od pewnego czasu M. zmienił swój stosunek co do Krzyśka. Nie traktuje go jak maluteńkiego dziecka, wymaga od niego, nie ma tylko że go nagradza. I jest postęp. Krzyś słucha. Wystarczy, że M się odezwie, a on słucha. Ja mogę się nagadać cały dzień bez skutku. A Krzysiek po rozmowach z tatem pięknie je łyżką, zaczął mówić dzień dobry. Jest zmiana na lepsze. Ale mu się tłumaczy. Gadam ja, gada teściowa, gada M. Wszyscy tylko kłapiemy gębami. Wydaje mi się, że to daje lepszy efekt niż bicie...

Magadalena8

2 komentarze:

  1. Znam matkę,która non stop trzepie tyłki swoim dzieciom i przez te trzepanie są jeszcze gorsze bo uodporniły się na klapsy. Najlepiej jest tłumaczyć a nie bić. Biciem nic nie zdziałamy chyba,że chcemy by dziecko od nas się odwróciło i zniechęciło. Sara ma dwa latka Monika powinna będąc w ciąży przygotować małą na rodzeństwo. Najlepiej by było gdyby Monika zachęcała starszą córkę do pomocy przy Mai np: żeby przyniosła pampersa przy przebieraniu itp. a na pewno zazdrość nie byłaby tak duża i mała czułaby się potrzebna i ważna.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mam serca bić Małasa. Też jestem zdania, że trzeba rozmawiać i to cały czas i jak najwięcej z dzieckiem obcować, obserwować jak się bawi z dziećmi. I tłumaczyć jak coś jest nie tak. Nie powiem że klaps w tyłek nie jest w końcu nieodzowny, ale Monika zadziała impulsywnie, bez namysłu i w gniewie.To błąd.

    OdpowiedzUsuń