środa, 6 sierpnia 2014

.....

Mało mnie tutaj ostatnio... Zresztą życie na blogach zamarło... Ja to nawet do komputera ostatnio rzadko siadam... Od kilkunastu dni jestem jakby nieżywa... Nic mi się nie chcę, nie mogę się wyspać. Budzę się w nocy po kilka razy... Znowu chodzę po domu. Zaglądam do dziecka, otwieram i zamykam okna... A rano ciężko wstać, gdy z pokoju obok słyszę mamo mleko... A w pracy młyn. Dzisiaj pani się mnie zapytała czemu jestem taka zmęczona. A ja po prostu nie mogłam się dobudzić. Pogoda szaleje. Nie ma świecącego, palącego słońca... Jest za to parnota... I ciężkie chmury. Rano mgła, po południu grzmoty gdzieś w oddali... A wieczory przyjemne... Jeszcze... Jeszcze nie jesienne... I tak w niedzielę siedzieliśmy z M. chyba z godzinę na balkonie i oglądaliśmy błyskawice... Lubię te nasze wieczory na balkonie. Z racji braku jakiegokolwiek mebla do siedzenia rozkładamy koc. I patrzymy w gwiazdy. Bo ostatnio były i gwiazdy, i księżyc, i błyskawice. Piękny wieczór :)

Problemy z autem nadal są... Wymieniliśmy rozrusznik, a auto rano i tak mi nie odpaliło... W końcu M. wziął samochód do młodego, wioskowego mechanika. Poszperali obaj. I E. mówi, że to może być stacyjka... Wrrr...

A jutro do miasta jedziemy... Opłaty... Tak się cieszyłam z wypłaty. Zadowolona byłam. Szefowa choć trochę doceniła. Odwalamy robotę za cztery. A jesteśmy we trzy.... I byliśmy na zakupach, a jutro niestety telefon, ubezpieczenie, ZUS M., rata i podatek. Mama zapłaci światło, bo my nie damy rady. Do tego jeszcze mam wizytę u dentysty, bo ząb mnie boli od piątku... I kolejna stówa... Nic nie są warte te pieniądze. Kolejna wypłata już tak ładnie nie będzie wyglądać. A do końca miesiąca daleko... 

W poniedziałek przyjeżdża mój brat :) Na jakieś dwa tygodnie. W moje urodziny odbył się zjazd rodzinny i obiecałyśmy sobie, siostry, że jak Adi przyjedzie to robimy powtórkę :) A w niedzielę idziemy na chrzciny. Niestety ja później jadę na drugą zmianę... Nie ma szans żebyśmy miały dzień wolnego. Musiałaby jedna być od 7.30 do 21.30, a druga musiała by przyjść na 14 i zostać do wieczora... A mi się nie uśmiecha być tam przez 14 godzin.... Po prostu nie dam rady... Jeszcze dwa miesiące i znowu będę chodzić co drugi dzień... Krzyś mnie wczoraj prosił żebym nie jechała do pracy.... :( Jeszcze trochę i będzie po sezonie. Jakoś przetrwamy... Później może uda się gdzieś pojechać choć na weekend. Tylko nasza trójka...

Nie wiem kiedy coś napiszę. Nie wiem kiedy ogarnie mnie chęć na pisanie. Może w końcu się obudzę....

Magadalena8

6 komentarzy:

  1. Witaj kochana po długiej przerwie...Masz rację że blogi zamarły....Część się przeniosła a część odpoczywa...Myślę że gdy lato się skończy wszystko wróci do normy...Życzę Ci żebyś się wyspała i odpoczęła....Mam nadzieję że wytrwasz i uda Wam spędzić trochę czasu tylko ze sobą...Chociaż powiem Ci że zazdroszczę Wam tego koca i balkonu..Czasami tak mało do szczęścia potrzeba :))
    Pozdrawiam wakacyjnie pani X

    OdpowiedzUsuń
  2. No bo większość woli patrzeć w gwiazdy, aniżeli siedzieć przed kompem.

    OdpowiedzUsuń
  3. A jutro to na pewno będę siedzieć na balkonie bo ma być noc spadających gwiazd. Żeby tylko była ładna pogoda :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To ciężko masz. Hm...Jak romantycznie tak posiedzieć na balkonie :) Też tak chce :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Faktycznie nie miło masz..a co do blogów to masz rację, ale miejmy nadzieje że po wakacjach one odżyją :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Współczuje kochana... należy Ci się solidny urlop!!!
    Ja też uwielbiam błyskawice :) Ale nasz balkon jeszcze nie skończony, bo nie ma komu położyć płytek i zrobić barierki.... Może zmolestuję Tygrysa o to we wrześniu ;)))

    Spóźnione życzenia urodzinowe kochana... Kiedy to dokładnie? Musze sobie zapisać!!!

    Byle do końca sezonu ;)))

    OdpowiedzUsuń