sobota, 15 listopada 2014

Piękny dzień. Niestety skończyła się wzorowa frekwencja mojego syna w przedszkolu. Od czwartku młody jest w domu. Przeziębił się. Zaprowadziłam go w czwartek rano do przedszkola, ale zwymiotował i zabrałam go do domu. Nic wielkiego mu nie jest tylko zasmarkany jest strasznie. Ale krople, syropy i maść poszły w ruch i jest okey :) Panujemy nad katarem i nie dajemy mu się zwariować :) A dzisiaj u nas było 15 st i spędziliśmy popołudnie na podwórku. Niestety popołudnia są już bardzo krótkie, bo jak tylko słońce zachodzi to temperatura spada o kilka stopni. Mój mąż postanowił posprzątać w szopie. Ochoczo wzięłyśmy się z mamą do pomocy. I w taki oto sposób uzbierało się trochę śmieci... Trochę plastiku, troszeczkę złomu i trochę śmieci bliżej nieokreślonych... Zabawki zostały poukładane, bo to jest szopa zabawkowa i są tam chowane zabawki podwórkowe :) Także liście zostały uprzątnięte. Niestety był też bardzo nieprzyjemny moment... Z racji tego, że pogoda była ładna to wszyscy chyba we wsi wzięli się za porządki. I tak sąsiad niedaleko o godzinie 13.30 podpalił liście... Co za bezmózgi! czy tego naprawdę nie można zrobić wieczorem? Czy nikt nie pomyśli, że w tak cudownie piękny dzień sąsiad może mieć pościel na balkonie, pranie na podwórku i jeszcze okna w całym domu pootwierane! Zabrakło może około pół godziny żeby pranie wyschło na podwórku.... Najpierw pobiegłam do domu zabrać pościel z balkonu. A w domu już było czuć palone liście... Szlag mnie trafił....! I tak jest co roku... 


A popołudnie spędziliśmy na lenistwie... Krzyś tylko ciężko pracował. Kupiłam mu książeczkę z literkami i chętnie zabrał się do jej uzupełniania :) Chciałam żeby popisał sobie tylko te literki które poznał w przedszkolu, ale leciał po kolei. Zdolniacha :) Tylko musimy mu kupić lampkę na biurko, bo ma trochę źle oświetlone miejsce. Jest leworęczny i o ile w dzień pada mu światło na blat biurka to popołudniu kiedy się robi ciemniej lampę ma za plecami. Nie mieliśmy za wielkiego pola popisu w urządzaniu pokoju wiec jest jak jest. A młody będzie się uczył więcej czasu spędzał na nauce. Nie mówię, że w ciągu najbliższych latach ale tak od czwartej klasy zacznie się nauka porządna. Musimy mu stworzyć przyjemny i wygodny kącik do nauki. Niech mu się kojarzy z czymś miłym a nie katorgą. No to poleciałam w przyszłość :) Na razie jeszcze nie umie czytać, a ja go już do czwartej klasy zaprowadziłam...

Jutro dzień w pracy. I nie mam książki... Musze wziąć jakieś romansidło mamy... A ja odkryłam Stephena Kinga :) I zadaję sobie pytanie dlaczego wcześniej nie sięgnęłam po jego książki? Przeczytałam na razie trzy. "Gra Gerarda", "Martwa strefa" i "Worek kości". Na razie tylko te trzy tytuły połknęłam... I jestem nadal głodna... Po Grze byłam wstrząśnięta i oburzona brutalnością. Martwa strefa mnie wzruszyła i trzymała w napięciu. A czytając Worek kości to się bałam jak cholera, ale nie mogłam się oderwać od lektury... I w poniedziałek lecę po kolejne dwie pozycje do biblio. Wybór tytułów jest całkowicie przypadkowy. Bardzo jestem ciekawa kolejnego tytułu jaki wybiorę. Myślę, że przez zimę przeczytam wszystkie książki jakie mam w mojej bibliotece. Czytając Worek kości doznawałam deja vu książkowego . Jestem pewna, że nigdy nie czytałam żadnej książki tego autora, a jednak niektóre sceny były mi dobrze znane. Może film oglądałam? W końcu powstało wiele filmów na podstawie twórczości Kinga. 
Jutro niedziela także odpoczywam w pracy :)

Magadalen8
Mama Krzysia

2 komentarze: