sobota, 27 grudnia 2014

Święta...

 Święta minęły nam jak zwykle szybko... Od domu do domu. Niestety gdzie nie pozaglądaliśmy to zapomnieliśmy o opłatku... Ale życzenia i tak zostały złożone :) W Wigilię jednak przyszła do nas dziurawa połaźnica... Jest taki zwyczaj, że przychodzą z życzeniami z samego rana chłopcy. Dziewczynki przynoszą pecha, nieszczęście... A chłopcy wróżą dostatek, urodzaj, szczęście i dobrobyt... Ważne jest aby w wigilię i Nowy Rok pierwszy do domu przyszedł chłopiec bądź mężczyzna... I tak o 5 rano słyszę dzwonek do drzwi. Mama otwiera, wchodzi dwoje dzieci. Nie wiem w którym momencie mama się zorientowała, że przyszła do nas córka sąsiadów... Ale wierszyk powiedzieli obydwoje... Trudno... Tylko gdzie są rodzice, dziadkowie tej małej żeby jej wytłumaczyć, że dziewczynki nie chodzą za połaźnika... Jak ja byłam w podstawówce to u mnie we wsi nawet dziewczynki po kolędzie nie chodziły. A w sąsiedniej wsi już tak. Ja w to jakoś tak nie wierzę, ale moja mama, babcia, ciocia są bardzo tradycjonalne.  A tu dziewucha przyszła z życzeniami. Żeby jeszcze przyszła o 8 rano, a nie o 5... Wigilia minęła spokojnie. M. tylko żołądek bolał. Podejrzewamy, że od antybiotyku, bo jak już się w drugi dzień świąt wódki napił to mu przeszło :P Ale niestety nie wiele zjadł z przysmaków przygotowanych przez moją mamę... W pierwszy dzień pojechaliśmy do babci Zosi. Babcia ma już 83 lata i od kilku lat jeździmy do niej w święta... Myśląc, że to już  jej ostatnie święta. To jednak zapewnia babci długowieczność :)) Później do rodziców M. i na końcu do jego dziadków. I tam prawie jeden temat kuzynki M. która jest w ciąży. To ta sama kuzynka u której byliśmy w styczniu na osiemnastce, i która od tamtego momentu miała chłopaka... Ehhh życie... W drugi dzień świąt siostry z rodzinami przyjechały do nas. I było jak zwykle gwarno i wesoło :) a około 17 pojechaliśmy do rodziców M. gdzie spotkała się cała rodzina. I także było gwarno, wesoło, a na koniec  kłótnia. Ot tym razem takie kolorowe zakończenie świąt :P A dzisiaj Krzyś już o 11.30 poszedł na podwórko ubrany w ocieplane spodnie, kurtkę, czapkę i rękawiczki. Po 40 minutach wrócił z mokrymi rękawicami. Spodnie zdały egzamin i nieprzemokły. Śniegu jest ledwo tyle, że  przykrył trawę, ale dla Krzysia radocha :) Niestety na sanki za mało… Wszystko zamarzło i zrobiła się ślizgawica…  A jutro wybieramy się na basen. Ja do pracy idę dopiero we wtorek. Szefowa stwierdziła, że nie ma po co otwierać na weekend. A nam się bardzo nudzi w domu. Ile można jeść… Poza tym trzeba spalić te wszystkie kalorie :)

Spokojnej niedzieli
Magadalena8
Mama Krzysia

4 komentarze:

  1. Święta, Święta i po Świętach.... Ale tak naprawdę trwają do 6 stycznia ;)
    Żeby spalić kalorie, zapiszę się chyba na Zumbę ;) Najważniejsze, że cała rodzinka objechana a Święta zdrowe (w miarę, nie wliczając żołądka M.)! Szczęśliwego Nowego Roku 2015 życzę :) To jednak zostajesz w starej pracy??? O, ile ja się naspinałam na moją, a teraz mi przeszło, nauczyłam się doceniać to, co mam...

    Buziaki śniegowe i jeszcze świąteczne!!! Idę dać L. kolejną dawkę antybiotyku.... :((((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy doceniam pracę, ale zostaję na starych śmieciach... Jak na razie....

      Jak Liwcia dzisiaj się czuje?

      Usuń
  2. Byle śniegu więcej napadało to wtedy będzie gdzie spalić kalorie :)

    OdpowiedzUsuń