piątek, 6 lutego 2015

W poniedziałek jedziemy do laryngologa. Wizytę mamy o 17.40. Chcę wiedzieć co z tymi migdałami i ze słuchem. Krzyś jeszcze przez kilka dni ma antybiotyk, ale w poniedziałek już idzie do przedszkola, bo szaleje jak piany królik. Na szczęście po lekach słuch się poprawił. Telewizor już nie wyje, a ja nie muszę cały czas powtarzać tego co do niego mówię. Od kiedy M. pojechał Krzyś śpi ze mną i trochę mu poluzowałam... A że nie chodzi do przedszkola to nie muszę go zrywać z rana. I w taki o to sposób zawładnął telewizorem. Ale ja władam kompem :) A poważnie to od niedzieli zacznie się walka... Bo muszę na nowo wprowadzić jako taki rytuał z myciem zębów, kąpaniem i usypianiem. Ciężka praca przede mną, ale sama na to pozwoliłam... Myślę jednak, że kilka dni i wszystko wróci do normy. A i wróciły do łask Pingwiny z Madagaskaru. To nic, że oglądał już wszystkie odcinki. Wczoraj przypomniał sobie o nich i dzisiaj śmiał się z każdego słowa :))

A ja myślałam, że jestem w ciąży... Ale nie jestem... jestem za to rozczarowana moim organizmem... Jeszcze jakieś cztery lata temu cieszyłabym się z cudownego dostania okresu po kilku tygodniach... Teraz mi się to nie podoba! I nie chcę mieć tej kobiecej przypadłości! Chcę za to mieć różowe, wrzeszczące maleństwo! Naprawdę... czas ucieka... Z każdym rokiem jestem coraz starsza, ale i dojrzalsza. Myślę, że to odpowiednia pora... Chociaż i tak już przepaść między jednym a drugim dzieckiem.... Dzisiaj Krzyś się mnie zapytał dlaczego wszyscy (czyli kuzyni i kuzynki) mają rodzeństw, a on nie.... Nie wiedziałam co odpowiedzieć... Przez ostatnie lata powtarzałam, że nie trzeba mi więcej dzieci, bo Krzyś ma dużo kuzynostwa... I ma... Tylko, że w ciągu ostatnich dwóch lat liczba się podwoiła... Mamy naprawdę niezłą gromadkę dzieci w rodzinie :) Cieszy mnie to, bo każdy z nich jest na swój sposób cudowny. I przede wszystkim każde dziecko jest zdrowe. Majka przysporzyła nam najwięcej trosk, bo postanowiła przyjść na świat dwa miesiące przed terminem, ale jest zdrowa, śliczna i cudowna i z gębą pełna zębów... Tylko, że każdy z nich kogoś ma w domu, a nasz jest sam... I nie chodzi o to, że on nie ma się z kim bawić. Potrafi sobie sam świetnie zorganizować czas. I przez przedszkole zaczął się inaczej bawić z innymi dziećmi. Także Krzyś się dostosuje do sytuacji.... Ale mi jest samej jego szkoda, że kiedyś nie będzie miał się do kogo odezwać czy zwrócić o pomoc... Mój mąż przyjeżdża za tydzień i musimy porozmawiać. Albo nie będziemy rozmawiać tylko działać :))) 

Magadalena8

4 komentarze:

  1. Bardzo dobrze Ciebie rozumiem ja też nie chce by moje dzieco w przyszłości było same kiedy my z mężem odejdziemy. Fajnie mieć dużą liczbę kuzynów/kuzynek,ale to nie to samo co rodzony brat/siostra.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas zaś nie ma kuzynostwa, dalekie jest daleko, i moje dzieci to takie iskierki rodzinne, ale wiem, że jak mnie zabraknie to oni będą tworzyć wspólny front i rodzeństwa akurat kuzynistewo choćby najbliższe nie zastąpi...

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzialajcie;) Madziu rozumiem Ciebie ja nigdy nie chcialam mieć jednego dziecka;-) dzieci to radość,szczęście to pełen dom ,(gwar uśmiech ,sprzeczki) ,ale właśnie ty o powoduje ze jestem szczesliwa. Rodzice nie są wieczni...... Pozdrawiam i życzę by się spełniły marzenia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochana to próbuj cały czas i małe serduszko na pewno się pojawi. życzę powodzenia;)

    OdpowiedzUsuń