wtorek, 27 maja 2014

Takie tam....

Jutro idziemy na przedstawienie z okazji dnia mamy. Od razu z dniem taty jest połączone. Mają być wierszyki, jakieś piosenki. Dzisiaj dzieci miały próbę z mikrofonem. Oczywiście nasze dzikie dziecko nie bierzę udziału… Zaproszenie zrobił sam, ale już laurkę robiła pani… Nie wiem czy on się kiedyś odważy na cokolwiek co nie ma związku ze mną… Dzisiaj u mojej koleżanki godzinę się oswajał. A staram się do niej wpadać bardzo często, bo mamy dzieci w jednym wieku… A Krzyś tylko ze mną… Mnóstwo dzieci dookoła a on się nie odważy… Nie wiem czy kiedyś to się zmieni… Najlepiej żebym ja za niego wszystko robiła, mówiła. Łącznie z zawieraniem nowych znajomości… Koleżanka mi powiedziała, że to dlatego, że jest sam… Że nie ma rodzeństwa… Ma za to mnóstwo kuzynostwa, z którym się świętnie dogaduje… Ehhh…

Poza tym ok. W niedzielę spędziłam cały dzień w pracy. Wczoraj druga zmiana, dzisiaj i jutro pierwsza. Ludzi coraz więcej, ruch coraz większy…. Fajnie, że w końcu coś się dzieje, ale jestem zmęczona… A gdzie do końca sezonu? Matko, przecież najgorzej będzie w lipcu… :(  

Jak zwykle narzekam….

I jeszcze mnie dzisiaj jakieś lenistwo ogarnęło… Nic popołudniu nie zrobiłam… Zgotowałam makaron z sosem, bo to najszybciej można zrobić… Ale spędziłam cały czas z Krzysiem. On bardzo płacze jak ja idę na drugą zmianę, bo w zasadzie spędzamy ze sobą niecałą godzinę między tym jak go przywiozę z przedszkola, a zanim pojadę do pracy… Jeszcze jak go zawożę do mamy M. to ok., bo on tam lubi być. Ale jak zostaje z M. albo z moją mamą to jest masakra….

 A na sam koniec dnia szukałam telefonu… Nie dość, że bateria mi padała to nie wiedziałam gdzie go położyłam… Pamiętałam, że rozmawiałam z M. i że było to w kotłowni. I czarna dziura… Bo biegaliśmy za piłką z Krzysiem, rozpalałam w piecu w międzyczasie, nosiłam drzewo… Dookoła domu przeszłam trzy razy, tak samo miejsce gdzie kopaliśmy piłkę. Bo sobie pomyślałam, że musiał mi wypaść. Przeszukałam parter domu, piętro także chociaż wiem, że tam nie byłam. Nawet Krzysia pytałam czy mi go nie schował…. W końcu po 1,5h biegania  M. wrócił do domu i do mnie zadzwonił…. Modliłam się tylko żeby się nie rozładował do końca, bo byśmy go nie znaleźli… Ale słyszymy, że gra… Głos dochodził z kotłowni… Z gumaka…. Wpadł mi do gumaka!!! A ja patrzyłam do butów, ale nie tych co trzeba. A może do nich też patrzyłam tylko  nie widziałam czy jest… Odkąd pracuję nie mogłabym być bez telefonu… wkurza mnie czasami to dzwonienie, ale już nie wyobrażam sobie życia bez tego sprzętu. Mam zwykłą nokie, bez bajerów, bo telefon służy mi do dzwonienia, odbierania i pisania smsów i mmsów… No i nie mam konta na fb za to mam telefon :)


Magadalena8

Mama Krzysia

2 komentarze:

  1. Złośliwość rzeczy martwych kochana :) Wierz mi że wczorajszy dzień był dla mnie chyba jednym z najgorszych w moim życiu....Dzisiaj już jest lepiej ale mam takiego moralniaka że szkoda gadać..Może powinnam powiedzieć więcej a może powiedziałam za dużo ? Sama nie wiem...Spłakałam się jak dziecko...Cóż poradzić , życie....
    Mam nadzieję że przedstawienie było piękne i były momenty wzruszenia...Fajnie Ci że masz takiego Krzysia :)
    Pozdrawiam Cię serdecznie pani X

    OdpowiedzUsuń
  2. Hehe, wpadł do gumiaka, mogłabyś szukać całymi latami!!! ;)))
    Ja też mam telefon bez bajerów, tylko do dzwonienia. Aż się boję, że zostaję w tyle, wszyscy teraz smartfony mają... ale nie czuję takiej potrzeby...

    Ja myślę, że Krzyś jest jaki jest i raczej zasadniczo się nie zmieni... trzeba go kochać takim jakim jest i wspierać, a moje dziecko też nigdy nie występuje - już się z tym pogodziłam ;)))

    OdpowiedzUsuń