czwartek, 14 lipca 2016

No i pojechał...


Pojechał mój mąż do Belgii. Tam go jeszcze nie było. W niedzielę facet zadzwonił, a wczoraj pojechał. Dzisiaj już był w pracy... Pojechał... Bo dach trzeba zmienić, studnie wykopać, ogrodzić działkę, nową szopę trzeba postawić... A przecież nie zarobi tego w miesiąc... Krzyś był trochę zły, że jedzie. Ja sobie powiedziałam, że to tylko kilka miesięcy... To nie na zawsze...


W pracy sezon w pełni...Ludzi mnóstwo... Wszędzie... Kiedy jadę na pierwszą zmianę wstaję o 6. To nie jest moja mocna strona. Kiedy mam drugą zmianę to o 22 jestem w domu. Dobija mnie to późne wychodzenie ze sklepu. Że dopiero jak się sklep zamknie to można cokolwiek ogarnąć. Wcześniej się po prostu nie da... Ale co jest bardzo dziwne i mnie zaskakuje to, to że nie męczą mnie ludzie. A zdarzają się przeróżne sytuacje. Dzisiaj np jedna pani się mnie zapytała czy może zostawić telefon żeby sobie podładować. Poprosiłam ją żeby powtórzyła. A kiedy ja odpowiedziałam, że nie można to pani zapytała dlaczego nie? Rozbawiła mnie strasznie :) No, bo do rachunku też by się dołożyła, czy miałabym jeszcze odbierać telefony. Nie mamy takiej usługi w sprzedaży :) ta sytuacja była zabawna. Zdarzają się mnie przyjemne. Ale ja podchodzę do tego z dystansem, no nie przejmuje się. Dziewczyny komentują, ja zapominam. Na prawdę nie biorę nic do siebie. Ale to chyba dlatego,że przez pół roku zdążyłam odpocząć od ludzi. I jeszcze mnie tak nie wkurzają :) 


Magadalena88

1 komentarz:

  1. grunt to mieć dystans;) i tak masz anielską cierpliwość bo mnie przy niejednej sytuacji zapewne szlag by chciał trafić;) ja aż takiej cierpliwości nie mam

    OdpowiedzUsuń