piątek, 22 września 2017

Urlop dobiega końca...

Niestety... Tydzień urlopu prawie minął... I towarzyszyła mi prawdziwa jesienna pogoda... Tylko poniedziałek był ładny. Ale wtedy ogarnęło mnie błogie lenistwo... Zaczęłam szaleć od wtorku :) Umyłam okna na piętrze. Gotowałam, bo mama pojechała do mojej siostry. Sprzątałam, czytałam, wypiłam litry herbaty. Przeróżnej maści :) I ćwiczyłam. Wczoraj zaczął się mój trzeci tydzień ćwiczeń. Waga stoi jak zaklęta, ale cm lecą w dół... Czyżby to było takie proste? Czy wystarczyło tylko ruszyć dupę z kanapy? Jeszcze jakąś dietę powinnam zastosować i na wiosnę będę 10 kg lżejsza :) Musiałam się doprowadzić do takiego stanu, zaniedbać się do reszty, moja waga przekroczyła magiczną granicę... Załamałam się jak stanęłam na wagę... I powiedziałam dosyć! Koniec z takim życiem... Koniec z zabijaniem się... Bardzo długa droga przede mną... I pewnie nieźle kręta... Bo dzisiaj przyszedł kryzys... Odpaliłam falmik... I okazało się, że to jest taki ciężki trening... Zrobiłam tylko 15 minut... Poddałam się... Takie dni też muszą być... Żeby mi pokazać, że muszę walczyć ze sobą... Ile jeszcze w mojej głowie musi się poprzestawiać żeby ćwiczenia stały się moją rutyną... 

Zaczęła się szkoła. Krzyś dzielnie chodzi rano sam i wraca po lekcjach. Zaczęła się nauka... Zaczęły się problemy z panią... To ostatni rok z nią. I bardzo dobrze. Bardzo jestem rozczarowana jej postawą...W ogóle w tej szkole jakaś masakra się dzieje... Kłócą się na potęge Ci nauczyciele.... Matko jak to męczy. Dlatego cieszę się, ze Krzyś stał się samodzielny jeśli chodzi o chodzenie do szkoły... Nie muszę patrzeć na to wszystko co się tam dzieje.... No i zaczęliśmy trzecią klasę... Czyli komunia.... Jakoś to przeżyję... Ale jeszcze nie wiem jak.... Goście nam się wykruszają. Im nas mniej tym lepiej... Tylko będzie mało dzieci i nie wiem czy młodemu nie będzie przykro... Ale jeszcze jest sporo czasu żeby się nad tym zastanawiać... 

Mój M dostał awans! Tak długo go namawiałam żeby porzucił tą spółkę z ojcem... I w końcu się udało, ale on musiał też do pewnych rzeczy sam dojść... Po 5miesiącach pracy na magazynie został doceniony... Szef dał mu kredyt zaufania.... Nie jest to może jakaś szeroka perspektywa, ale już będzie głowa czym innym zajęta... Tak się cieszę! Idą za tym większe pieniądze, ale też większa wiara Marcina w samego siebie... Może w końcy ten los do nas też się uśmiechnie. Wiele zależy od nas samych. Los nam podesłał fajne możliwości. Mnie i jemu. Od nas tylko zależy ile z tego wykorzystamy... 

Czytam książkę... Nic dziwnego :) Uwielbiam w końcu... O Bieszczadach, o Jeziorze Solińskim. Historia zaczyna się ponad sto lat temu. W miejscu gdzie nie było jeszcze jeziora, a łąki, pola, lasy, szczęśliwi ludzie i rzeka San.... Jak wzięłam tę książkę do ręki to dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że tam na dnie jeziora (taki jest tytuł książki) toczyło się normalne życie... Niby o tym wiedziałam... I nagle do moich rąk trafiły wspomnienia chłopca, później młodzieńca, a w końcu mężczyzny, który tam żył... Niby nic takiego, a jednak porusza mnie to do głębi.... Pierwsze 70 str. męczyło mnie bardzo.... Opisy przyrody, polowań... Ale jak zaczęły się walki w czasie I wojny to już przepadłam... Zostało mi jeszcze 400 stron. Muszę się streszczać, bo na półce czeka Stephen, a w księgarni internetowej już parę pozycji jest zamówionych...  Także chwilo trwaj! Uwielbiam jesień wbrew wszystkim za te długie wieczory (pewnie za miesiąc będę miała dość:)) Nie mogę się już doczekać tych bajecznych kolorów, kasztanów... 

Magadalena88


4 komentarze:

  1. Ano poległem. Nie pytaj mnie o wrażenia z ,,Ulissesa", bo właściwie ich nie mam. Po prostu za duża ta książka (900 stron z okładem), za ciężka w swej treści, zbyt złożona. Jak już to polecam wypożyczenie, bo pieniądze mogą pójść na niezbyt zadowalającą książkę.

    Ta przeprowadzka nie była aż tak wielka. :)

    Widzę, że się trochę dzieje u Ciebie, też pewne wieści całkiem dobre są. A to ważne jest według mnie.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. No i nieźle jak tak. :) Mam nadzieję, że u mnie jutro pogoda też dopisze tak jak dziś, bo udało mi się na rowerze jeszcze pojeździć.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. kurcze ćwiczenia no mi tez by się przydało oj przydało ale chyba musi mi ktoś kopa dac bym się zebrała inaczej jakos mi ciężko
    szkoła ach ta szkoła mój już w klasie maturalnej i trosk ani trochę mniej poza tym ze samodzielny z nauczycielami dale bywaja walki ale coz ostatni rok musze przetrwać
    u mnie pogoda cały tydzień przepiekna

    OdpowiedzUsuń
  4. Momentami wydzierałem się jak szalony. :) Nie przypominam sobie meczu, gdzie wszystko tak szybko by się działo i zmieniało.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń